Pysia tak się tuli do tych maskotek, że szok, udeptuje, wylizuje, a potem obejmuje jak żywego kota, szkoda, że nie ma żadnego towarzysza...

chyba że się postaram, cieszę się że coraz lepiej się czuje, i to mi zabiera cały wolny czas pilnowanie jej, bo wiadomo, jak po takiej operacji, śpimy w jednym łóżku, nawet kuweta stoi w nogach...

bo łóżko jest ogromne, i Pysia nie musi skakać, bo jest jeszcze naprawdę słaba, więc idzie do kuwety robi siku na papier, żwirku nie sypię, żeby nie podjadała, no i bez przerwy mam ją na oku...
bezdomniaki ok, Seniorka chyba miała biegunkę, i odmaczam jej sierść w okolicach tylnich i wyczesuje, za czym nie przepada, i przestawiłam na dietę, lada dzień wystawię mega wielki bazarek, z którego dochód przeznaczymy tylko na przedszkolaki, i budy dla nich, bo chcemy zakupić takie prawdziwe z drewna ocieplane styropianem, z dachem pokrytym papą i w środku z siankiem, taki sam postawię w ogródku u mnie, co prawda jeszcze lato, a nie obejrzymy się kiedy, jak nas zima zastanie, a potem już nie ma co latać po mrozie, wszystko musi być przygotowane zawczasu...