Neigh pisze:J.D. pisze:dwa lata -fakt-ciężko -ale może okazać się że szybko "zaskoczy";miałam takie przypadki![]()
Zdaniem karmicielki to on zostal wyrzucony. Kiedy się pojawił na osiedlu ( zapomnialam zapytac kiedy), to ponoć normalnie dawał się brać na ręce.
Teraz do karmicielki podchodzil, ale głaskać już się nie dawał.......jak się żyje na ulicy, to brak ostrozności przypłaca się życiem.
Wiesz.........mnie się bardzo trudno koty wypuszcza. Nie wierzę w szczeście w piwnicy.......Raz mi się zdarzyło hihih, ale się kota zaparła i też nie poszła. Postanowiła zostać domowa.
A wczoraj wychodząc od wetki, u której Rudego zostawilam - patrzę leży przy śmietniku rozwalona przepiękna tri.......Podeszłam bliżej, ta nic. W myślach sobie powiedziałam - jedz durna babo do domu - wykarmiona, zadowolona, pewnie ludzka. Zaraz gotowa jesteś komuś kota rąbnąć......Matko i cóko - LECZYĆ!
mam to samo-nijak nie mogę przekonac sie do domków wychodzących...choć kilka już w swoim życiu oddałam do takich ale to wyjątki bo i domy -bezpieczne-jak by to nie brzmiało...
kotów dokarmianych staram sie nie oswajać choć czasami same idą do ludzia i wtedy rad niewola biorę do domu

........................co do leżacej tri-ja bym rąbnęła jak nic
