
Miałam to szczęście (a może pecha), że przez prawie 10 lat robiłam to co kochałam, czyli tańczyłam. To była ciężka harówka, ale NIGDY nie miałam wrażenia, że to jest praca. To było niesamowite, pracowałam po kilkanaście godzin dziennie, sprawiało mi to przyjemność, płacili mi za to i jeszcze miałam okazję zwiedzić kawałek świata, np Japonię, o której marzyłam, ale nigdy nie byłoby mnie stać, żeby tam pojechać. Jedyną wadą tych lat było to, że nie mogłam mieć zwierząt i właśnie nadszedł czas na realizację marzeń z nimi związanych.