"Z rozpędu" weszłam dziś do lecznicy, bo przecież Grafi już grzeje dupkę we własnym domu. Wygłaskałam Marcelka, ponamawiałam do jedzenia - całkiem ładnie przy mnie pochrupał. Chyba trochę mniej smarcze i kaszle, mam nadzieję, że nie jest to moje pobożne życzenie. Chudzieńki nadal, że az strach go wziąść na ręce, ale głaskany po wystających gnatkach mruczy z zadowolenia i podstawia całego kota do miziania. Tylko pysio zostało okragłe i te niesamowicie zielone oczy.