Marea kochana... no ja się staram, napewno odciążeniem byłoby gdyby poziomkowi chłopcy znaleźli kochające domki, małe mają prawie 12 tyg. ,zabrane z działek jako 2 tygodniowe berbecie spędziły 8 dni u wetczki która wzieła na siebie ciężar wielokrotnego na dobe karmienia łącznie z nocą, potem u mnie są 9 tygodni, 4 tyg. jeździłam w środku pracy je nakarmić, nocą karmiłam, leczyłam z biegunki i robali ... to poważne już są związki, to takie małe wykarmione "na cycu", wyciągnięte z poważnych kłopotów duzym nakładem sił środków i pracy wetczki... Wiadomo, ze żadnych kotków nie wydaje bez przekonania do dużego ale te chyba szczególnie są mi drogie już... więc Duzy dla nich musi być superowy... no. Osobny temat to moi podopieczni wolnożyjący, przez wiele lat pracy nad ograniczeniem rozmnażania doszłam, przynajmniej na swojej ulicy do sytuacji, ze mam same stare koty, no to jest taki trudny etap bo z wiekiem zawsze coś sie przypałęta... Kropka ma conajmniej 10-11lat, Dunia ma lat 12, Kotasz i Mamrot jednooki to 10 letnie kocurki, Niunia też koło tego... żyja sobie przy blokach gdzie maja budy lub klapki do pojedynczych piwnic, ale nie zawsze leczenie może sie odbyc na wolnosci... dlatego kuchnia i łazienka to takie izolatki potrzebne bardzo... no i sie kręci. 7 rezydentów a wśród nich prawie 17 letni Dosio, ślepy i niedomagajacy, w sumie nie jest chory tylko chory na starość, na szczęście znów(odpukać) zaczał jeść- cud mikstura alusal z peritolem..., mało ale je, nie potrzebuje dużo bo prawie się nie rusza... Zulu nerkowy dobrze się ma, czasem wymiotuje ale alusal i peritol też dostaje i jakoś jest... w sumie to juz czas żebys mnie odwiedziła...
