Oczywiście, że nie ma zakazu wstawiania cytatów po angielsku. I ja bardzo chętnie się z nimi zapoznaję i wzbogacam swoją wiedzę. Chociaż wyrwane z kontekstu zdania bez podania źródła (a zdarzały się takie praktyki) budzą mój sprzeciw. Nie brzmi to ani "mądrzej" ani bardziej wiarygodnie. A ja wolałabym jednak wiedzieć na jakim źródle oparta jest wypowiedź.
Drugie moje zastrzeżenie jest takie, że zdarza się często, że jednozdaniowa lakoniczna wypowiedź w języku polskim jest poparta długim fragmentem anglojęzycznej pracy naukowej. Przy czym dopiero w tym tekście obcojęzycznym podane są warunki czy sytuacje, w których można/nie można/trzeba podać lek, wykonać badanie itd lub w ogóle dopiero tam jest opisana sytuacja, której to dotyczy. Osoba, która nie dysponuje znajomością języka skończy lekturę na tej części w języku polskim i może się zdarzyć, że nabędzie wiedzę całkowicie błędną, a być może i niebezpieczną dla zdrowia zwierzaka. Lub nie rozumiejąc zignoruje coś niezwykle istotnego. Osobiście jestem za cytowaniem prac obcojęzycznych w naszych wypowiedziach i chętnie z nich korzystam, ale zawsze z podaniem źródła i ze wstępnym omówieniem w języku polskim.
Ponadto "wstępniak" powinien być jak najbardziej jasny, przejrzysty i czytelny (tabele, wykresy, dobrze wyszczególnione i opracowane punkty), a przez to do "ogarnięcia" przez początkujące osoby, które szukają tutaj pomocy i w krótkim czasie (bo często od tego zależy życie kota) muszą zdobyć wiedzę medyczną jako podstawę do rozmowy z lekarzem. Sama po diagnozie u Biri korzystałam jak z Biblii z rewelacyjnie i przystępnie dla początkujących napisanego obszernego artykułu "Przewlekła niewydolność nerek u kotów - opracowanie rozszerzone" [Vetserwis] i staram się czasami cytować fragmenty tej pracy, która nie jest już obecnie dostępna. Na tamte czasy było to spojrzenie rewolucyjne... i odbiegające znacząco od polskiej praktyki, ale dzięki dobrze napisanej pracy byłam wtedy w stanie realizować każdy tam opisany punkt (przy pomocy lekarza, ale przy równoczesnym sprzeciwie

) i prawdopodobnie uratować życie mojego kota.
W Polsce nie ma niestety specjalistów od chorób nerek u kotów. Moim zdaniem te koty, które żyją mimo choroby, miały szczęście trafiając na dociekliwego opiekuna i chcącego dokształcać się lekarza, gotowego poznawać stan najnowszych badań i wiedzy weterynaryjnej w tym zakresie.