Kotka, poród, zniknięcie

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 21, 2011 22:46 Re: Kotka, poród, zniknięcie

PcimOlki pisze:Mam gdzies dokopywanie tobie. Zwyczajnie napisałem co myślę. Moge się mylić. Mam kłamać, że myślę inaczej? Nie pisać nic, bo jestes pod ochroną? Tak zamierzałem. Nie wyszło. Przepraszam.


Nie znasz sytuacji, nie widziałeś kota, ani stanu w którym się znajdował, nie wiesz jakie miał badania i jak był diagnozowany (a był, ze względu na przebytą niegdyś mocznicę) śmiem twierdzić że nie wiesz co to jest HCM i jak postępuje. A jednak masz prawo nas oceniać.

Obyś nigdy nie musiał przechodzić przez to co ja.

EOT z mojej strony.

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Pt lip 22, 2011 6:06 Re: Kotka, poród, zniknięcie

K.M pisze:
vega013 pisze:
MariaD pisze:Polecam, zamiast się nakręcać, przeanalizować wpisy autorki wątku. Dokładnie.


OK, więc zaczynamy.

Fakty:

1. Kotka miała problemy zdrowotne po wypadku, nie wiadomo, czy zdiagnozowane przez weta. Autorka wątku stwierdziła, że kotka kuleje.
Podejrzewam, że nawet nie widziała weta, ale moje podejrzenia nie są faktami.

2. Kotka była wypuszczana na zewnątrz, mimo że wcześniej uległa wypadkowi podczas takiego wyjścia.

3. Kotka nie była wysterylizowana.

4. Została wypuszczona nad ranem, mimo że poprzedniego wieczoru źle się czuła, wymiotowała. Wypuszczono ją w trakcie porodu ("zaczął się poród", ... "leżała spokojnie w swoim legowisku i robiła swoje"). Kotki nie było o 5:00 rano, o 15:55 K.M założyła wątek.

5. O 17:59 pojawiła się informacja, że kotka nie urodziła, umarła pod krzakiem.

Nie byłam nigdy przy porodzie kotek, nie wiem więc, jak to wygląda w praktyce i nie znam zachowań kotki. Moje są wysterylizowane, a jeżeli złapałam jakąś wolnożyjącą w ciąży, wiozłam na sterylkę aborcyjną.


1. Owszem, zdiagnozowane przez "weta", jak ty to mówisz.
2. Owszem, wypuszczana była, bo nie może siedzieć całymi dniami w domu. Poza tym, miała swoje wyjście.
3. Miała być wysterylizowana, ale z pewnych powodów nie mogliśmy poddać jej zabiegowi. Jakich? Ta informacja nie jest akurat tobie do niczego potrzebna.
4. Gdzie wyczytałaś, że ZOSTAŁA WYPUSZCZONA NAD RANEM, W TRAKCIE PORODU? Jej brak zauważyłam o 5, to fakt. Ale czy to oznacza, że o 5:01 miałam założyć wątek? Nie przyszło ci do głowy, że może komputer znajduje się w sypialni innego domownika, że w ciągu dnia ktoś inny mógł korzystać, lub po prostu nie było łączności? Co w mojej okolicy, zdarza się niezwykle często/
5.Pojawiła się taka informacja, bo jak można zauważyć, napisałam, że dostrzegłam ją przypadkiem. A słowami "po sprawie" miałam na myśli KONIEC TEMATU.


Tak jak pisałam- kompletny brak refleksji. Właściwie brak tylko określenia że kotka sama sobie winna!!!!

Po pierwsze dopuszczono do wypadku małego kociaka (kotka rodząc miała rok wg postów)
Po drugie nie tylko nie wysterylizowano, ale nie podawano żadnej antykoncepcji, nic. Kotka była zostawiona sama sobie ("z pewnych powodów"- perełka, co?)
Po trzecie pomimo wypadku nikt nie zadbał żeby się nie powtórzył (bo "nie może siedzieć w domu". jassssssne) ani żeby kotka nie zaszła w ciążę- choćby poprzez niewypuszczanie!
Po czwarte nikt nie zainteresował się ciążą kotki ani zagrożeniami z tego płynącymi. A TO KOTKA LEDWO ROCZNA!!! Po co się interesować, przecież w naturze poród nigdy nie był żadnym zagrożeniem, prawda?
Po piąte młodziutka powypadkowa kotka w wysokiej ciąży która wymiotuje i źle się czuje ogólnie nie trafia do weterynarza- tylko na dwór!!!!!

Piękny przykład wrażliwości, myślenia, wyobraźni i wielu innych cennych rzeczy. Blue, gdybym była w stanie lubić i szanować tego typu osoby musiałabym cierpieć na głęboką schizofrenię!
Póki co mnie obrzydzają.

Poker71

 
Posty: 5149
Od: Nie lip 01, 2007 15:03
Lokalizacja: Pomorze

Post » Pt lip 22, 2011 8:16 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Boże, jak ta kotka musiała cierpieć....samotnie... gdzieś pod krzakiem....['] :cry:
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40436
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt lip 22, 2011 8:27 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Anna61 pisze:Boże, jak ta kotka musiała cierpieć....samotnie... gdzieś pod krzakiem....['] :cry:

nawet nie chcę mysleć co przeszła. Nie była bezdoma :!: :!: A mimo wszystko skazano ją i jej nie narodzone dzieci na śmierć w samotności i męczarniach.
Kociu wybacz [*]
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56048
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Pt lip 22, 2011 8:42 Re: Kotka, poród, zniknięcie

ASK@ pisze:
Anna61 pisze:Boże, jak ta kotka musiała cierpieć....samotnie... gdzieś pod krzakiem....['] :cry:

nawet nie chcę mysleć co przeszła. Nie była bezdoma :!: :!: A mimo wszystko skazano ją i jej nie narodzone dzieci na śmierć w samotności i męczarniach.
Kociu wybacz [*]



Ktoś tu napisał,że ten watek napisała mała dziewczynka...To nie od wieku się ma, a od wychowania w szacunku do zwierzat...
Moje 7 letnie dziecko mówi "Kajusia umarła" i rozpaczało jak po kastracji bezdomniak umarł(dostał krwotoku i nie dali rady go uratować,a dziwne, bo przed kastracja zrobiliśmy mu badania i testy FIV/FeLV), :( A jednak pamięta o Krawaciku .Bardzo mnie wzruszył kiedy pokazywał kolegom gdzie "pochowalismy"nasze koty jakich nie udało sie uratować.I nigdy nie usłyszałam "kot zdechł',a "teraz Krawacik biega z kocimi kolegami za teczowym mostem"I naprawde się przejmuje.Potrafi "poskarzyc"na sasiada,ze jego pies wody nie ma, a goraco jest.
Przykro wchodzić na takie watki.A co najgorsze"kotka zdechła',a teraz kolejny kot pewnie tam zamieszka :( to smutne jest
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Pt lip 22, 2011 17:27 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Poker71 pisze:Blue, gdybym była w stanie lubić i szanować tego typu osoby musiałabym cierpieć na głęboką schizofrenię!


Lubisz i szanujesz wyłącznie osoby dla których kot jest członkiem rodziny, hołubionym, zadbanym i dopieszczonym?
Budzą Twoje obrzydzenie wszystkie inne osoby?
Także te w otoczeniu których kot mieszka i żyje sobie szczęśliwie, tyle że nie może liczyć na nadmierną troskę w trudnych chwilach?
Kotki z wątku nikt nie ukatrupił specjalnie.
Ciąża i poród to nie choroba. Owszem, nie powinno do tego dojść ale doszło. To że tak się stało nie oznacza że jej właściciel powinien budzić obrzydzenie - chyba że ktoś lubi gdy na każdym kroku swój świat zasiedli osobami wzbudzającymi w nim pogardę. Doszło też do powikłań które zaskoczyły właścicielkę - która spodziewała się zapewne wszystko pójdzie gładko. Przypuszczam że gdyby wiedziała co się dzieje - to pomocy kotce by udzieliła - samo zniknięcie kotki wzbudziło niepokój, chęć szukania porady tutaj.

Nigdy nie dałaś się zaskoczyć kociej chorobie, wypadkowi?
Nigdy nie zawiodła Cię intuicja, nie uznałaś że jest ok a nie było?

Mam znajomych którzy wypuszczają koty na niezabezpieczone balkony, mam znajomych którzy mają koty wychodzące.
To są ich decyzje.
Nie rozumiem ich, choć wiem że swoje koty uwielbiają.
Ale to nie powód by wyzywać ich od gorszych niż karaluchy.

Blue

 
Posty: 23942
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lip 22, 2011 17:31 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Blue, nie wiem, ale czy ty naprawdę nie widzisz różnicy między "wypuszczeniem kota na dwór" a "wypuszczaniem kota na dwór, który był po wypadku i na dodatek wymiotował i zaczął rodzić"..?

klauduska

 
Posty: 3600
Od: Nie lut 27, 2011 19:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 22, 2011 17:45 Re: Kotka, poród, zniknięcie

klauduska pisze:Blue, nie wiem, ale czy ty naprawdę nie widzisz różnicy między "wypuszczeniem kota na dwór" a "wypuszczaniem kota na dwór, który był po wypadku i na dodatek wymiotował i zaczął rodzić"..?


Po jakim wypadku?
Bo nawet nie wiemy jaki to był wypadek i kiedy się stał, wiemy jedynie że kotka po nim kulała.
Może ją domownik nadepnął gdy miała miesiąc?

Jakie to były wymioty?
Bo wszystko można ubrać w odpowiednie, dramatyczne słowa.
Ale wiemy jedynie że kotka nie do końca dobrze się czuła, nie chciała mleka i wymiotowała.

Z tego co zrozumiałam to nikt kotki nie wypuszczał tylko sama wyszła.
Właścicielka była przekonana że koteczka jest w swoim legowisku.
Kotka miała swoje wyjście którym pewnie wychodziła dowolnie, możliwe że i za każdą potrzebą.
Jest lato, pewnie okna są pootwierane.
Jakoś nie doczytałam że ktoś kotkę na dwór wypędził.

Kotka zaszła w ciążę, została pozostawiona sama w czasie porodu, nie przeżyła go - może dostała krwotoku, może serce nie wytrzymało.
Właścicielce można sporo zarzucić, ale posuwanie się do obelg, do dramatycznych wizji, opisów wziętych z wyobraźni - uważam że to przesada.
I nawet we mnie, osobie która koty kocha bardzo - budzi to mocny niesmak.

Blue

 
Posty: 23942
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lip 22, 2011 18:28 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Poker71 pisze: Blue, gdybym była w stanie lubić i szanować tego typu osoby musiałabym cierpieć na głęboką schizofrenię!


Jaki to miałoby związek z głęboką schizofrenią?
Oczywiście choroba ma różny przebieg u różnych ludzi. Ale akurat osoby w głębokiej schizofrenii nie są dobrym przykładem bezkrytycznej miłości bliźniego i szacunku do każdego.
Powiedziałabym że jest wręcz odwrotnie - to wynika ze specyfiki tej choroby.
To taki mały OT ze strony osoby która pracuje z jakąś setką schizofreników na co dzień i która zdziwiła się Twoim komentarzem.

Blue

 
Posty: 23942
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lip 22, 2011 18:48 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Ludzie, "dajcie sobie luza". Podniecacie się , oburzacie a założycielka wątku pewnie już zapomniała o wszystkim. Najbiedniejsza w tym wszystkim była koteczka , której króciutkie życie tak tragicznie zgasło. :cry:

grajda

 
Posty: 2469
Od: Pt mar 13, 2009 9:06

Post » Pt lip 22, 2011 19:00 Re: Kotka, poród, zniknięcie

Kotki już nie ma, umarła i tego nic nie zmieni.

Ale przecież nie oznacza to że nie można podyskutować o tych co są, o ich reakcjach i reakcjach na reakcje.
Historia zakończona śmiercią koteczki to jeden aspekt tego wątku, reakcje forumowiczów na tą sytuację to drugi.
Dlaczego można rozmawiać jedynie o rzeczach miłych i przyjemnych?
Ewentualnie trzymać kciuki i wyrażać współczucie?
Czasem warto też porozmawiać o sprawach kontrowersyjnych.

Blue

 
Posty: 23942
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 83 gości