» Śro lip 20, 2011 8:32
Re: Łódź, Wschodnia, Chocianowicka – o szanse dla kociat… s.7
Ulice Wschodnia i Włókiennicza w Łodzi - dla nie-łodzian coś, ja warszawska Praga w najgorszym wydaniu, centrum melin wszelakich, Włókienniczą w dzień chodzić dziwnie, mimo że dość jasna i szeroka, i z obu stron zabudowana cięgiem kamienic.
Właśnie ta, w walących się, przeznaczonych do rozbiórki kamienicach, łapią teraz koty Maria i Ewa.
Koty i kocięta, 2,5-3miesięczne, wszystkie są sterylizowane i wypuszczane, z wielkim bólem serca, ale nie mamy w tej chwili żadnych możliwości tymczasowania kolejnych kotów. Kto trochę czyta nasze wątki wie, ile ich mamy, w każdym domu po kilkanaście, poza granicą wytrzymałości rodzin, rozsądku, finansów, na granicy naszej wytrzymałości…….
Łapane są koty i kociaki z ruiny przy Wschodniej, szukamy dojścia do kluczy ruiny przy Włókienniczej, tam podobno są chore…
I teraz proszę o kącik dla kociąt ze Wschodniej - wczoraj je zobaczyłam, dwie maleńkie chudzinki białe w łatki, zamknięte po sterylce w kontenerze… I serce mi pęka… Bo ruina, w której żyją, stoi przy ruchliwej jezdni, bo karmione są od przypadku do przypadku, wychodzą w poszukiwaniu jedzenia giną od samochodami… Bo nie mają „swojej” karmicielki , są kompletnie niczyje, czasem ktoś coś da w miseczkę, wszystkie takie chudziutkie…
Chłopiec i dziewczynka dziś mają być wypuszczone, kolejną dziewczynkę wieczorem odbieramy z lecznicy po sterylne, łapka czeka na ostatniego maluszka…
Będziemy dziś błagać karmicielki, by dały im dt, by się nimi zajęły, ale, jak gdzieś pisala o tym miejscu Marija, te koty nie mają „swojej” karmicieli, są zupełnie niczyje…:
Nie mają nic, czasu, bo nie mogą długo tkwić w klatce w kiosku, karmicielki, która uważałaby je za swoje, nawet zdjęć, bo jak je zrobić kociakom skulonym w kontenerze?....,
Trzy białe w łatki, jedna dymna pingwinka..
Proszą……