Myślałam, że Żabcia niczym mnie już nie zaskoczy - a jednak. Wczoraj w nocy zaśpiewała w przedpokoju, wabiąc Szkrabka. Ale to nie było żadne tam kocie miaukolenie, to był autentyczny wokal, ze zmianą tempa, modulacjami, a przy tym niegłośno i subtelnie. Prędzej z ptasim śpiewem dałoby się to porównać, i to z wyższej półki.
Dziś parokrotnie przybiegała do mnie na kanapę się miziać, a potem stanęła na oparciu i lizała mi włosy, zdziwiona, że wcześniej nie rozpoznała we mnie futrzaka
