Czy ja nie wspominałam
swego czasu, że mam kłopoty z czasem?
Kłopoty te są różnej natury. Wczoraj ujawniła się taka oto.
Przypadkiem, dzięki justynie p, okazało się, że zabieg Rottena jest za tydzień, a nie dziś.

To znaczy, ja doskonale pamiętałam, że zabieg jest 20 lipca, tylko jakoś mi
umknęło, ze 20 to wcale nie jest teraz, tylko w przyszłym tygodniu.
No cóż, mój naiwny optymizm nakazuje mi przyjąć postawę: `ale fajnie, zyskałam dodatkowy tydzień życia`.
A w związku z tym, że transport zdążyłam już umówić, to będziemy się transportować po kolejną partię wiórów. O.
Poza tym.
Maluchy i Gajina są dożywiane mięsnym Convem i mam wrażenie, że im służy. Zwłaszcza Gajinie i Basquiatowi.
Erroi ma zamówiony Aranesp. Dodatkowo ujawnił krew i strzępy śluzówki pęcherza w moczu. Poza tym, ma wieczorne napady wycia na zasadzie: `wypuśćcie mnie stąd!` - no ale... Na szczęście na samo spanie mu przechodzi i w ciągu dnia też jest spokój.
Chani ujawniła za to grzyba.
Królik biega luzem i załatwia się do kocich kuwet. Tylko siana w otwartej klatce muszę bronic, bo jak tylko królik wychodzi, to któryś kot się tam pakuje.
Taką sobie fotę zrobiłam:

Na szczęście pamięć aparatu pozwala na pstryknięcie chociaż trzech fotek.
[To tak w kwestii pocieszania Marikity - w końcu od czasu do czasu udaje jej się lotem błyskawicy przemknąć przez wątek, mimo totalnych kłopotów z kompem.]
A poza tym.
Dostałam info od Pewnej Cioci, że wysłała nam [właściwie kotom]
kilka testów FIV/FeLV.
Będziemy się testować.
Pewnej Cioci dziękujemy za zasponsorowanie testów.
Edit: dodatkowa,
uściślająca informacja w sprawie testów.
"Kilkanaście testów".
