Kiedy zachorował Piniuś i po kolei mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa (choroba postępowała przez 3 lata), przy każdej wizycie u weta dopytywałam się czy go coś nie boli, bo byłam gotowa na wszystko, byle tylko nie cierpiał.
Doktor wyjaśnił mi wtedy bardzo dokładnie jak to jest z bólem u zwierząt, spróbuję to niefachowo powtórzyć.
Generalnie zwierzęta mają wyższy próg bólu niż człowiek, czyli cos, co nas boli mocno, dla nich może być nieodczuwalne (np ranki). Oczywiście to zależy od rany, ale kot będzie odczuwał mniejszy ból niż człowiek przy tym samym uszkodzeniu.
Koty mają też inną "właściwość" - przy przedłużającym się bólu, szybko podnosi się jego próg. Dzięki temu dzikie zwierzę (a takim z natury jest kot) może uciec ze złamaną łapą czy ogonem i ma duże szanse przeżyć bez pomocy lekarza.
To tak mniej więcej. Doktor mówił do mnie bardziej fachowymi określeniami

ale sedno sprawy przekazałam
