Mam letnią sukiekę. Już kilka lat wisi w szafie. Co roku odkładam jej nałożenie do czasu aż się trochę opalę by nie być córką murzyna i to z anemią, i bi
alizną (nie bielizną) nie świecić. Jak wreszcie dochodzę do stanu w którym kolorystycznie się w nią wtapiam jest koniec sierpnia, zimno, więc z szafy jej nie wyjmuję. Urlop mam zawsze w sierpniu, postanowiłam się coś w tym roku zmienić.
Wczoraj z wielkim poświęceniem (bo tego nie lubię) poszłam się opalać. Dzisiaj ją przywdziałam i...od rana kłapię z zimna zębami

O parasolu nie wspomnę
