2 lata temu odbierałam moją Kisię z lecznicy na Książecej ale przez TOZ...
najpierw mimo prośby mojej i TOZ-u nie chcieli jej zaszczepić przeciw białaczce...
zrobili dopiero bo szantażu, że jej nie zabiorę...

potem była 2 tygodnie na kwarantannie i kilka dni dłużej niepotrzebnie...
nikt wtedy, nawet TOZ nie zainteresował się gdzie idzie Kisia
córka podpisała tylko umowę adopcyjną...i to wszystko
myślałam, że coś się zmieniło...na lepsze
