na szczęście mam w domu balsam szostakowskiego.
Posmarowałam nim języczek Klemci (już teraz widoczna jest nadżerka na jęzorku, a rano jeszcze nie było) i po krótkiej chwili koteczka była w stanie zjeść trochę zmielonego mięska z indyka.
Najpierw mi się użalała, że ją boli i nie może zjeść, a bardzo chciała. Ale zachęciłam ją i pomału, pomału, glamiąc i gryząc drugą stroną, zjadła całkiem sporo
nie mam możliwości by odizolować tak całkiem Klemcię i moje koty, muszę po prostu dużo częściej myć miseczki i wymieniać wodę i liczyć na to, że wirus ich nie zaatakuje...ale nie czuję się komfortowo wiedząc, że mogą się jednak zarazić.
Ale będąc domem tymczasowym, podejmuje się takie ryzyko. Ważne, by były aktualne szczepienia i zachowana maksymalna ostrożność.