
Poprosiłam, żeby nie zostawiała jedzenia na środku ścieżki, bo ludzie przyjdą do mnie z pretensjami, nie do Niej (pomijam, że bywają to ci sami ludzie, którzy rzucają niedopałki pod nogi innym, tylko w kwestiach kocich są estetami niczym kustosze z Luwru, no, ale dbam o porządek, nie zostawiam resztek i nie życzę sobie, żeby ktoś "pracował" na złe kontakty w sprawach wolnych kotów). I powiedziałam, że jak będzie klatka, chcę przy tym być, żeby żadnemu kotu nie stała się krzywda, bo nie znając tej społeczności kociej, ani techniki klatki, można zrobić kotu krzywdę.
W ten sposób zapewniam sobie zajęcie nocne (jakbym miała mało na głowie), a w przyszłym tygodniu idę do znienawidzonego miejsca i mam poczucie, że zostawiam to wszystko na pastwę losu






Duża się martwi. Chociaż tyle dobrego, że słońce świeci i nie leje tym okropnym deszczem,
Fasolka