Dziś poproszę o poradę wszystkie doświadczone kociary, które do nas zaglądają. Chodzi o relacje Frycka z pozostałymi kotami. Otóż, po prawie dwóch miesiącach pod jednym dachem zauważam, że układy na linii Frycek-Kropka i Frycek-Frodo już się ustabilizowały. Fryc, gdy już poczuł się w naszym domu jak u siebie, próbował na początku trochę ich zdominować, ale z Kropką zupełnie mu to nie wyszło

, a Frodo wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie zamierza wdawać się w głupie przepychanki

. Dziś relacje między tą trójką są poprawne. Nie ma miłości do Frycka, ale jest pokojowe współistnienie

.
Natomiast strasznie martwi mnie jego stosunek do Milki. Jest ona ostatnim (i niestety najbardziej płochliwym) członkiem stada, z którym on koniecznie chce sobie ułożyć relacje i goni ją, gdy tylko zobaczy ją na horyzoncie. Wiem, że gdyby mu się ze dwa razy postawiła (tak jak to zrobili Kropka i Frodo), sytuacja szybko by się unormowała, bo Fryc to typ, który musi dostać po pysku, żeby zrozumieć pewne rzeczy

. No ale Milka woli uciekać. Ona unika wszelkiego bezpośredniego kontaktu z innymi kotami. Pamiętam, że trzymała dystans od nawet kompletnie niedominującej Tosi, która chciała ją tylko powąchać:

Widzę, że dla jej delikatnej psychiki to nachalne dążenie Frycka do kontaktu jest nie do zniesienia, a on nie przestanie, dopóki nie ustali konkretnych relacji i d... zbita

. Przez ostatni deszczowy weekend koty praktycznie cały czas siedziały w domu, dużo śpiąc. Zorientowałam się, że gdybym nie wypraszała Fryca na taras, Milka przez ten czas nie podeszłaby do misek

. Ona traktuje nasze łóżko jak enklawę bezpieczeństwa i praktycznie się stamtąd nie rusza, gdy Fryc jest w domu
Nie wiem jak mam reagować. Rozsądek podpowiada mi, by odpuścić i poczekać aż koty same się dogadają (tak zrobiłam w przypadku Kropki i Frodo). Jednak gdy widzę, że Frycek zasadza się na Milkę, nie wytrzymuję. Głośno mówię NIE WOLNO i wynoszę go na taras, by dał spokój. Po takim moim działaniu, Milka wyraźnie się rozluźnia. Natomiast mam wrażenie, że na Frycku ta kara nie robi zupełnie wrażenia – w końcu spędził na schodach sklepu upiorną zimę, więc 15 minut na poduszce na ogrodowym krześle nie jest dla niego żadną nauczką

. To mądry kot i jestem pewna, że doskonale wie o co mi chodzi. Najlepszym tego dowodem jest to, że gdy już pogoni Milkę i słyszy, że nadchodzę jej z odsieczą, sam truchtem biegnie do tarasowych drzwi, żeby go ukarać chwilową banicją

.
Mam mętlik w głowie – wtrącać się w kocie układy czy nie? A jeżeli nie, to jak tego dokonać, gdy mam ochotę utłuc zbója, który straszy moją małą dziewczynkę?
