Julcię zabrałam ze schronu w bardzo poważnym stanie... w zimie... Cud, że udało się Ją złapać... Z zaawansowanym kocim katarem, z oczek płynęła żółta ropa... umierała już.... Pojechaliśmy prosto do kliniki...leżała biedna bez życia...myślałam, że umarła... ale była strasznie zestresowana... to tylko wtedy udało mi sie Ją porządnie wygłaskać i przytulić, później już nigdy...Trafiła do mojego dt. Długo leczyliśmy Julcie ale udało się, oczko jest w dobrej formie po kk ani śladu... tylko zrobiła mi jeszcze jedną niespodziankę - nie wiedziałam, że była w ciąży a ponieważ ciągle ukrywała się w szafach nie zauważyłam nic niepokojącego, zawsze była chudzinką i urodziła pięknego chłopczyka , który już dawno jest w swoim domku . A Julcia? Julcia jest spokojną koteczką, bezproblemową, kuwetkową... prawie niewidoczną. Świetnie dogaduje sie z innymi kotami , psy też jej nie ruszają... ale ludziom nie dała tej szansy .
Jest u mnie już 3 lata....
Dobrą Duszyczką Julci jest jej wirtualna opiekunka MIŁKA...Bardzo Ci Dziękuję


