
Wczoraj byliśmy w lecznicy bo nasz doktor idzie na urlop a Grzywkowe ucho nie bardzo się leczy no i Morusowi trzeba było wyjąć te nieszczęsne zszywki pozabiegowe.
Wcześniejszy plan przewidywał, że nię będę stresować kotka wleczeniem do lecznicy tylko zdejmę mu te zszywki w domu.
Okazało się jednak, że Duży Miś, który w lecznicy najchętniej leży na plecach w domowych pieleszach zamienia się w histeryzującego, walecznego potwora. Brak odpowiedniego narzędzia do usuwania zszywek sprawy nie ułatwiał i trzykrotne podejście do zagadnienia zakończyło się klapą na całej linii.
W lecznicy usunięcie zszywek trwało jakieś trzy sekundy

Poza tym fachowe oko obejrzało ranę pooperacyjną, po której za chwilę prawie śladu nie będzie.
Co bardzo nas wszystkich cieszy, zwłaszcza w kontekście informacji uzyskanej od pani doktor histopatolog.
Wczoraj zadzwoniła i poinformowała mnie, że to coś co zostało wycięte to trichoblastoma, jeden z nabłoniaków, które wywodzą się z nabłonka tworzącego osłonki mieszka włosowego.
Zazwyczaj niezłośliwe. Pani doktor zapytała właśnie o to, jak goi się rana i czy Morus nie ma takich zmian w innych miejscach.
Natomiast Grzywson został dokładnie obejrzany, wymacany, osłuchany a pan doktor zauważył, że Dziadunio przytył.
Zaopatrzyliśmy się w nowy preparat douszny i mam nadzieję, że wreszcie uda się to ucho wyleczyć.
Anda, koniecznie napisz jak wyglądają wyniki Wacława.
Zuniu, Twoja Tosia jest nawyraźniej małym kotkiem i dlatego przy wadze 6 kg wygląda grubo
