Uff, najazd rodzinny przeżyty, jakoś doprowadziliśmy mieszkanie do ładu i przyszła Rodzinka - razem z nami 11 osób... Tosieńka była super grzeczna - przez całą wizytę siedziała cichutko, dopiero kiedy goście zaczęli wychodzić, zaczęła płakać - winę zwaliliśmy na Bazylka, który najchętniej wyszedłby razem z nimi i dlatego na ten czas został zamknięty w sypialni
Bacunia będziemy szukać znów rano, teraz oczywiście musi padać deszcz.

Niech nasz kotulek wraca, bo pogoda jest obrzydliwa. Chciałabym, żeby jak najszybciej był z nami w ciepełku.

Kochany jest bardzo, już nie mogę się doczekać, aż go przytulę...
Tosiunia wygląda na zdrową, oczka ładne, nosek zimny, ładnie je itp. Wypuściliśmy ją na jakiś czas z "więzienia". Bezpośredniego kontaktu z naszymi kociastymi nie ma - tzn. mijają się, trochę syczą, do łapoczynów nie dochodzi, dostępu do misek i kuwet drugiej strony żadne nie ma, więc mam nadzieję, że niczym się nie zarażą (zrozumiałam, że felv i fiv przenoszą się przez ślinę i inne wydzieliny??? Nie głaszczemy też ich jednocześnie) Ranek Tosieńka też chyba nie ma. Testy planujemy zrobić w poniedziałek, na razie płytkowe) Jak sądzicie, jak szybko będzie można ją wypuścić do naszych kociastych na stałe??? Serce mi się kraje, jak siedzi w tej łazience i płacze - wcześniej przecież miała do dyspozycji całe osiedle, a teraz 2 metry kwadratowe... Z drugiej strony absolutnie nie chcę narażać naszych kotów, nie po historii z Honorcią... Poradźcie, proszę. Mądra jest skubana - wpakowała się na fotel i śpi. Czy tak się zachowuje kot wolnożyjący??? Zaprzyjaźniona wetka twierdzi, że Tosiunia będzie szczęśliwsza żyjąc na wolności i żeby ją wypuścić po sterylce. Jestem rozdarta...