Widziałam dzisiaj Larę w lecznicy, jest śliczna, mięciutka i taka z niej przytulanka Nauczona noszenia na raczkach, wtula się w człowieka i co chwila popiskuje jak nie tak się ją głaszcze. Milasek z niej straszny, taki kot przytulaczek
rozmawiałyśmy o tym, że chyba musiałaby w sobotę malutką zabrać. Tak czy inaczej, jest to mocno barbarzyńska godzina jak na niedzielę niestety. Niestety nic nie poradzę na to, że o tej porze mam pociąg.
Byłoby fajnie, jakby udało sie w sobotę - to zawsze prędzej by się Larcia znalazła w DT, a poza tym - można byłoby ją zabrać wprost z lecznicy i oszczędzić jej dodatkowego stresu związanego z nowym otoczeniem... Pamiętam, jak bardzo stresował się Rudiś, który przecież był odizolowany od moich kotów w osobnym pokoju...
Oj tam... od razu rozpuściła... Ale fakt. Z zabawą u Lary kiepsko... Za to przytulanie i mruczenie wychodzi jej genialnie Czasam się bawi jak nikt nie patrzy... Ale z ludziem - absolutnie i kategorycznie NIE! Ludź jest po to, by głaskał i przytulał. I jeść dawał ewentualnie...
Mam nadzieję, że w domku tymczasowym i zabawę polubi...