Dzisiaj nie mam dobrych wieści.
Tzn.czarnuszek i jasny maluch ok.czarnuszka do transportera musieliśmy pakować w rękawicach,a w gabinecie wetka nie zwracając uwagi na jego humory,wycałowała czarny pysiek i już.
Nawet nie protestował
Obaj są chłopakami,wiek 2-3 miesiące.
Poza tym doszła do ekipy dziewuszka.
Tyle ze dziewuszka biedniutka bardzo,ale od początku...
Jakiś %*#$%^*#,najwyraźniej zamierzał kociątko wyrzucić/przerzucić z pędzącego auta pod gabinet,czyli z auta przez kawałek jezdni,chodnik+wysoki płot do ogrodu przy gabinecie.Kociątko doznało poważnych obrażeń(jakby $&%^#^ nie mógł już choćby w kartonie zostawić!!!!!)
Dziewczynka miała złamaną szczekę,teraz jest już "drutowana"(chyba tak to sie nazywa)w każdym razie dolna szczeka ma widoczne rany,drut od spodu sterczy(trzeba pilnować czy i ile je,apetyt ma,ale jada tylko mokre/miekkie) i niestety jedna łapinka jest niewładna,ciepła,ale koteczka jej nie używa w czasie chodzenia.Trzeba łapinkę masować,zeby krązenie w niej utrzymać,moze do zaniku mieśni tym masażem nie dopuścić,no sama nie wiem...Podejrzewa sie ze niedowład łapki spowodowany jest urazem kręgosłupa,kocinka porusza się samodzielnie,tylko ta jedna łapeczka.
Pomyślałam ze chyba powinna mieć na cito zrobione RTG,moze łapkę można by uratować?Czy cóś innego?
Bo tak na "czuja" i masażami to takie trochę Kaszpirowskie leczenie?
Moze ktos coś poradzić?
Im szybciej sie zadziała,to chyba tym lepiej?