byliśmy, wróciliśmy i już doprowadziliśmy się do porządku...
ale po kolei:
pojechaliśmy rano do Ani do lecznicy. jedziemy sobie miło i kulturalnie, ja, moje dziecko i w transporterze wkurzony Filuś
w pewnym momencie... hmmmm... który to? Oli czy Filuś, bo ja na pewno nie
okazało się, że Filuś... zrobił quuuuuuuu w transporterze. dodatkowo odwalał figury, bo miał nerwa, więc możecie sobie wyobrazić jak wyglądał po wyciągnięciu...
Ani upaprał cały gabinet...

bo jak poczuł wolność, to zaczął zwiedzać... wszedł nawet na krzesło
powrót był szybki i wielce aromatyczny
mycie i suszenie - pełne wrażeń
ale Filodendron mi chyba wybaczył, bo zaczął się już do mnie przymilać...
a co do Filusiowego zdrowia:
miał zrobione testy FelV i FiV - łoba-dwa ujemne
dostał kolejny antybiotyk - tym razem na dni 20, więc znowu będę go terroryzować podawaniem tabletek.
no! dzień od rana pełen wrażeń
dobrze, że dziecko śpi, bo jak nic dostałabym jakiegoś zawału
