Może chwil kilka na podsumowanie akcji ratowniczej, tak z wielkim kciuków trzymaniem, że nic złego już się nie przytrafi...
Pierwej była akcja odkażania lampą UV, o tym technicznie na końcu.
Potem była akcja pozyskania surowicy od starszych kotów. No i tu zupełnie przypadkiem okazało sie, że wyszły nam z tego wampirki...



Równolegle awaryjnie poznawałem obsługę pompy infuzyjnej, to okazało się całkiem proste i intuicyjne. Gorzej było z osprzętem, na szczęście specjalne strzykawki zakupiłem wcześniej, Tez nie było to takie łatwe - odwiedziłem w tym celu aptekę ale pani na pytanie o strzykawki do pompy infuzyjnej zareagowała tak jak bym poprosił o worek korpuskuł do fotonów. W następnej aptece podobnie... zamówiłem przez internet. Gdy nadszedł sygnał alarmu, okazało się że brakuje nam takich rureczek łączących strzykawkę z wenflonem w kocie!!! Nawet nie wiedziałem jak to się nazywa !!! Dzięki znajomej udało się ustalić jak się ten wężyk wabi i zamówić, ale to był czwartek noc, przyślą najwcześniej w poniedziałek a tu pompa by się zdała! Ruszyłem rano do ataku na pobliskie szpitale. Jako że wiedziałem w miarę o co mi chodzi to poszło w miarę łatwo, jedyne pytanie było, czy aby te koty mają RMUŁE czyli czy sa ubezpieczone co by te rurki dostać... Kazałem w moje konto wpisać, a jako że ja nie zamierzam korzystać z pomocy ojomu to będzie ok. Na wszelki wypadek każe sie wieźć do innego szpitala jak by co! Ale ta metoda miałem komplet i mogliśmy przystąpić do "kroplówkowania" kociaków...



Pompa się sprawdziła w tej roli, chociaż bardzo życzył bym sobie, co by nigdy nie musiała się przydawać i leżała kurzem się pokrywając.
Ale jak maszynę udało sie okiełznać i okazała sie przydatna, to jeśli by Ktoś z Szanownych Czytających miał możliwość wejść w posiadanie takiego urządzenia i dla kotów przeznaczyć to bardzo sie polecamy. Taki sprzęt jak mu się jakiś papier skończy potrafi być złomowany nawet w pełni sprawny, a nawet uszkodzony może da się naprawić i będzie służył pomocą. Może Komuś uda sie takie cacko trafić.
I jeszcze jedno - do odkażania używamy lampy UV. Wydajne i wygodne. Konstrukcyjnie proste - palnik z wysokociśnieniowej lampy rtęciowej. Od niej tez dławik. Dodatkowo układ sterowania pozwalający zaprogramować czas świecenia. Sobie dodałem jeszcze licznik czasu pracy co by mieć świadomość kiedy kres palnika Urządzenie wykonałem jako dwie oddzielne częsci - układ zasilania/sterowania i lampę. Dzięki temu lampa jest stosunkowo lekka, obudowa posiada otwór nagwintowany pod śrubę od typowego statywu fotograficznego - można ją na nim zamontować i wygodnie wcelować w potrzebne miejsce.


Jak działa? Wytwarza to promieniowanie w szerokim zakresie, oprócz widma widzialnego w zakresie zielonego, zółtego, czerwonego niebieskiego i fioletowego co w sumie daje białe światło znaczna cześć emisji leży w zakresie ultrafioletu 248-365 nm z silna emisja poniżej 300nm. To jest zakres tzw. UV-C który działa zabójczo na wszelkie organizmy żywe i wirusy. Jedyna wada to taka, iz promieniowanie to wpływa destrukcyjnie tez na różne przedmioty, takoż jak Ktoś ma "Chełmońskiego" na ścianie i go będzie naświetlał to mu obrazek wyblaknie... Niedopuszczalne jest tez przebywanie w pomieszczeniu gdzie pracuje lampa zarówno naszym podopiecznym zwierzakom jak i ludziom. Nawet z daleka patrzenie na źródło UV jest szkodliwe !!!!
Tu też prośba - gdyby ktoś na złomie upolował dławik do takiej lampy - takie szare ciężkie pudełko z dwoma wyprowadzeniami, moc 125, 250 lub 400W (najczęściej te dwie pierwsze moce) to polecam się, gdyż okazuje się że jedna lampa to za mało i będę chciał jeszcze jedna wykonać a dławik najważniejszy a złomowanych obudów po latarniach czy oprawach po lampach przemysłowych nie brakuje trzeba tylko mieć trochę szczęścia.
Informacje o sprzęcie postanowiłem też zamieścić bo może Komuś z Was się przyda, gdyby potrzebna była jakaś pomoc techniczna przy budowie własnej lampy to jestem do dyspozycji.
A wszystko co by skuteczniej kotom pomagać
Za ich zdrowie!!!!