Czołem dziewczyny:)

Z rańca zafundowałam sobie kawuchę z lodami śmietankowymi Grycana, o Dżizas jaka pycha. A co, jak się człowiek w tyrze w taką pogodę męczyć musi, to sobie dogadzać należy, aby symptomy stresu wakacyjnego zneutralizować
A teraz kilka słów o Krawacie.
Pierwszą nockę spędził profilaktycznie w łazience, coby Zocha w zapędach terytorialnych nie wywołała rokoszu nocnego i dała pospać. Było idealnie. Dnia następnego Krawacio radosny i wypoczęty, Zocha zaciekawiona, rodzina - uspokojona. Zapoznawania się część druga. Zocha Krawacia omijała szerokim łukiem albo łypała oczętami zza fotela. Spokój panował względny, poza oczywiście pora karmienia, kiedy Zośka bardzo czujnie pilnowała swojej miseczki, nie omieszkając kątem oka zaglądać do Krawaciowej miseczki. Później pierwszy spacer po ogrodzie (dla Krawata), skoki przez lawendę (Zosine), obwąchanie wszystkich zarośniętych kątów i szybki powrót na taras. Krawat zajął strategiczne miejsce pod donicą z hortensjami, próbując się ukryć w bujności fioletowego kwiecia, Zośka natomiast pod koszem z lewkoniami, co było posunięciem przemyślanym, biorąc pod uwagę kolorystykę kwiecia i ubarwienie Zosinego futerka. I tak sobie towarzystwo leżakowało, Fredzia kontrolnie rzucała gałą oczną z wysokości swojego fotela. Sielanka

Aczkolwiek, po intensywnych przemyśleniach, Zofia doszła do wniosku, że należałoby jednak podkreślić swoją pozycję, zatem przeczołgała się dyskretnie miedzy donicami i chciała głabnąć Krawata w ucho. Chłopak, doświadczony na schroniskowym poligonie, czujnością wykazała się nadzwyczajną i zwiał

Zośka zdawała się być niepocieszona. Ale Krawat profilaktycznie trzymał się blisko moich nóg już do końca dnia. Nocka się zbliżała, zatem zapadła decyzja, ze Krawat śpi ze mną. Zośka grzecznie potuptała na swój kocyk na parapecie, Fredzia na fotel i poszliśmy spać. Zapadła głucha noc. Nadstawiałam uszu, czy też Zosi nie przyjdzie do głowy próba wykurzenia Krawata z łóżka, ale nic takiego nie miało miejsca. Spokój i cisza. A następnego poranka absolutna niespodzianka - po raz pierwszy od czasu przyjazdu ze schroniska, Zocha nie darła papy o 6.00 rano, że jest głodna (normalnie nie zwraca uwagi na dzień tygodnia i przez okrągłe 7 dni nadziera się do ucha, ze jest bardzo głodna i że umrze jeśli natychmiast nie dostanie jeść). Powiem więcej, nawet nie wstała z kocyka. To już był prawdziwy ewenement

W okolicach godziny 11.00 (weekend) podreptała grzecznie razem z Krawaciem do kuchni i grzecznie czekała przed swoją miseczką. Rodzina się zbiegła i uwierzyć nie mogła

Konkluzja: Zofia z niesfornego urwisa, stała się panną z manierami. Mam nadzieję, że już na zawsze
Kolejne zaskoczenie: w niedzielną noc zasypiałam z Krawatem na brzuchu, obudziłam się z Krawatem na głowie i Zośką w nogach. Pełna komitywa. A na dokładkę wczoraj po południu Zocha upolowała ptaszynę i dumnie przytargała ją w zębach do swojej miseczki, pozwalając Krawatowi podejść bliżej i powąchać

.....a ja jeszcze długo wymiatałam pióra spod szafek i kaloryferów
