Dobra, jestem na necie. Niestety nie mogę być długo, bo mam zaległości pracowe.
Nie za bardzo wiem, z której strony nadgryźć problem.
Na teraz pomogłoby jedynie branie maluszków na DT zanim trafią na kociarnię, ale DT dla maluszków, tym bardziej takich, co mogą zaraz zachorować i umrzeć, nie widzę.
Mnie się wydaje, że najpilniejsza to szafa kwarantannowa w kuchni schroniska + lampa. Virkon i gumowe rękawice też pewnie będziemy musieli kupić. I przkonać personel. W tej chwili, jak maluszki trafiają na skażony teren i do dużych kotów i na dodatek w taki zakamarek schroniska gdzie nikt nie zagląda i nie dopatrzy nawet, czy i co jedzą, to zaszczepienie nic nie pomoże, a nawet może zaszkodzić, a w każdym razie każda smierć będzie składana na szczepienie i na nas.
Najlepszy bylby caniserin na wejściu, ale caniserin, a nie szczepionka. Na szczepionkę, jak małe trafiają na skażoną kociarnię jest za późno. Pogadam z wetem o szczepieniach i caniserinie, ale nie wiem, czy on wierzy w caniserin, a szczepionki to nawet mnie wydają się wątpliwe. Niestety, jeśli będzie przeciwny, to nie wiem, jak będę mogła przekonać schronisko
Ta szafa kwarantannowa według mnie to ma być nie tyle na kwarantannę, ile na maluszki i inne koty rokujace na adopcję. Kuchnię, w odróżnieniu od reszty schroniska, da się odkażać, bo jest murowana i kafelkowana. Maluszki na odkażanej kwarantannie będzie można szczepić, nawet na wejsciu na zapas
