Letnia opowieść odstraszająca, czyli po grzyba komu komórka w lesie cz.I
No właśnie, "Po grzyba komu komórka w lesie?", zastanawiałam się przez bite sześć lat. W końcu las nie służy do rozmów telefonicznych, odbierania wiadomości z Kancelarii Prezydenta, czy zdjęć z gatunku "nieodczytywalnych nawet w okularach, a już tym bardziej bez". Las służy do łażenia po nim, zbierania grzybów, obżerania się jagodami, opędzania się od komarów, omijania paproci w ramach niekuszenia licha kleszczowego, zamyślania się, rozmarzania, łażenia krokiem niezbornym i tym podobnych fascynujących zajęć. Ilekroć zatem wybierałam się na grzyby w Miejsce Od Lat Nam Znane i Blisko Drogi Położone, a TŻ mój osobisty pytał, czy zabrałam do plecaczka komórkę, byłam gotowa wysyłać go na badania psychiatryczne, ale dla spokoju świętego brałam. Chodziłam po tym lesie z tą komórką, klęłam w żywy kamień, że po co mi komórka w lesie, skoro i tak się do TŻ-a nie dodzwonię, bo ja zasięg mam (bo wyszłam poza dom), a on niekoniecznie (bo siedzi w "dziurze zasięgowej"). Stan ten trwał sześć lat, aż do pewnej dusznej sierpniowej niedzieli, kiedy to z braku spektakularnych sukcesów wędkarskich, tudzież spieczonych (przez zapomnienie i własną głupotę) pleców, wybrałam się na grzyby. Grzybów było od pioruna i ciut, ciut. Zanim doszłam do Znajomego Miejsca potocznie zwanego przez nas Eldorado (z uwagi na obfitość występowania tam prawdziwków), a oddalonego od miejsca naszego zamieszkania o jakieś 2-3 km, minęły ze dwie godziny. Miałam wypchane grzybami już dwie poszewki na jaśki*, już już prawie dochodziłam do "serca Eldorado", kiedy moim oczom ukazał się... dorodny pocisk moździerzowy z czasów walk o Wał Pomorski. Leżał sobie w środku lasu pordzewiały, samotny i ... uzbrojony
"Czapeczka" mu odpadła, a wewnątrz było widać WSZYSTKO - całą sprytną machinerię, która sprawiała, że mimo, iż stary, pocisk pozostawał jak najbardziej jary.
Oblał mnie zimny pot, oddech zatrzymał się w połowie, a wzrok skalibrował się na Tym Jednym Punkcie...

*- (nie zbieram do koszyka, tylko do poszewek na jaśki - są lekkie, można je powiesić na kijaszku i zarzucić na plecy, grzyby się nie "parzą")
не шалю, никого не трогаю, починяю примус
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023, Żwirek [*] 07.06.2024
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']