Kotunia dojechała już ponad pół godziny temu, ale wiecie jak to jest - najpierw kotka, potem telefony się grzeją.
Kotunia zrobiła ku i sio w kocyk, ale kocyk zrolowała mądrala i wcale się nie umazała jak nieboskie stworzenie... Kocyk upiorę, bo to pewnie własność Fundacji
Niestety na razie nie je... siedzi pod łóżkie, trochę popłakuje, ale jak ją niosłam w transporterku z samochodu żaliła się bardzo.
Może dam jej teraz troszkę spokoju, bo na pewno wiele przeżyła, biedulka...
Nie wiem, o której jutro wyjedziemy. Jak kotka nie będzie gotowa to troszkę poczekamy i nie będziemy wyjeżdżać skoro świt. Teraz już tylko jeden etap i to niezbyt daleko... nie chcę jej zapędzać do transporterka...
Narażamy ją na stres ale już niedługo... już prawie koniec.
