dziewczyny, koty powinny jeśc przede wszystkim surowe mięso, a nie kocie fast foody, typu chrupki , czy saszetki, to sama chemia, to tak jakby człowiek odżywiał się tylko czipsami i puszkami - długo na tym nie pojedzie, a wątroba zrujnowana. Ale jest jedno ale - to mięso powinno byc twarde, żylaste, nie żadne piersi czy szyneczki, coś co kot musi gryżć i żuć , a nie połykać w całości. Nawet maluchom daje się kawałki do ciamkania. Wieprzowiny nie powinno się kotom podawac z uwagi na możliwośc wystąpienia choroby Ayuszkiego / nie pamiętam pisowni, to pseudowścieklizna /, drób należy sparzać ze względu na salmonelle, wołowinę przemrażać.Ale moje wcześniejsze koty jadły zawsze surowe serca, przede wszystkim wieprzowe, oczywiście przemrożone, bo kupowałam tego parę kilogramów, kroiłam , porcjowałam i i zamrażałam. Jak były to kupowałam końskie albo wołowe, zdrowsze, ale trudniejsze do zdobycia.
Misia jest wyjątkiem, od małego nie chce jeśc nic surowego, kiedy do mnie trafiła miała 2 mies, Kocur wcinał mięsko, a ona tylko wąchała i olewała, do dziś nie mogę tego przeboleć, że dałam się zmanipulowac i zaczęłam kupowac suche i saszetki. No ale ona sobie dietę na dworze uzupełni, ostatnio , podobno wrąbała na wycieraczce jakiegoś ptaszka, TŻ mówi, że nawet resztek skrzydeł nie dała sobie odebrac.
Vailet, mój Kocur miał nowotwór przełyku, nie mógł już przełknąć nawet śliny, paradoksem jest to, że niemal równy rok po Kocurze , na ten sam nowotwór zmarł mój mąż, ale on był alkoholikiem / odeszłam od niego 13 lat temu, choć formalnie byliśmy małżeństwem /.
Kocur był wielki, w okresie świetności ważył 8 kg , bez grama tłuszczu, jesienią 2008 zaczął troszkę chudnąc, na noc starał się wracac do domu, ale jadł ładnie, niby wszystko było ok. W marcu 2009 nagle zaczął wymiotować i gwałtownie chudnąć, dosłownie w oczach. Po kilku dniach poszłam do weta, pierwsza diagnoza to była zatrucie, po lekach się poprawiło na kilka dni, ważył trochę ponad 3 kg, w domu podawałam kroplówki, zastrzyki, dopiro jak zaczęła ślina kapać wet uśpił go do wziernikowania gardła i okazało się , że nowotwór zamyka całkowicie przełyk, Nie pozwoliłam już go wybudzić, dostał ten ostatni zastrzyk, a ja do dziś nie mogę się pozbierać. Miał tylko 6 lat, jako kociak bardzo chorował, był przywieziony ze wsi, robale i pchły nieomal go zabiły, przez robale stracił nawet władzę w tylnych nóżkach, a grzbiet był wielką raną ruszającą się od pcheł, w uszach świerzbowiec, mała kupka nieszczęścia.
To jedno z niewielu zdjęć , jakie mi pozostały

Uploaded with
ImageShack.us