Były!
Czyli to parka, która mieszka za murkiem, przedwczorajszy wieczór nie był przypadkiem.
Czekanie na kuny jest fascynujące. Czekaliśmy wszyscy. Ja na jednym krzesełku z aparatem w ręce, MIćMić na budce Taśtasiek, trzy dziewczyny na krzesełkach. Jak w teatrze!
Koty doskonale wiedziały na kogo czekamy. Ani drgnęły. Pełna koncentracja, cisza, wszystkie oczy wlepione w oczekiwaniu w dach komórki i murek.
Zdaje się, że moje Futra wiedzą od dawna o kunach, tylko ja zaskoczyłam z opóźnieniem.
O 21.15 przebiegło pierwsze coś, ale tak szybko, że nie zdążyliśmy się przyjrzeć. Było tylko poruszenie emocjonalne, przełożenie łapek i wspólne wzrokowe porozumienie, że zaraz się zacznie
Po około pięciu minutach zaczęły pojawiać się na zmianę. Myk myk, kuku, myk i nie ma!
Czasem przysiadywały na chwilę i jakby rozmawiały. Gruchają ślicznie.
Nie są brązowe, są szare. Takie ciemnostalowe.
Niestety trudne do uchwycenia na zdjęciu, gdy podnoszę aparat, płoszą się.
Ale jedno mi się troszkę udało. Oto nasza kuna

Dzwoniłam wczoraj do Dorotki Sumińskiej w sprawie kun i kotów. Opowiedziałam wszystko, bardzo się zmartwiła.
I mówi tak: ojej, musisz teraz bardzo uważać....
No właśnie, ogromnie się niepokoję o koty
Nie o koty, mówi Dorota, o kuny!!!!!!
Mam uważać, żeby im nie zrobiły krzywdy, prawdopodobnie w tym gnieździe mają teraz małe, to czas narodzin kuniątek!