Witam Pana i również witam Pańską narzeczoną:)
Ogłoszenia siostrzyczkom robiły moje nastoletnie córki, które od jakiegoś czasu są wolontariuszkami w katowickim schronisku i to one właśnie przywiozły ( oczywiście za naszą, czyli rodziców zgodą) maluchy do domu. Trzy dziewczynki i jeden chłopczyk. Miały wówczas dwa-trzy tygodnie i były kompletnie niesamodzielne - niewiadomo, co stało się z ich matką. Karmiliśmy je butelką.
Nie ukrywam, że jesteśmy z nimi bardzo emocjonalnie związani, ale nie możemy ich zatrzymać. Jesteśmy tzw. domem tymczasowym, od ok. trzech lat. Polega to na tym, że opiekujemy się zwierzętami do czasu znalezienia im domów. Na przykład siostrzyczki w schronisku, jako niesamodzielne maluchy, nie miałyby właściwie szans - nie było bowiem możliwości karmienia ich co 2-3 godziny i ich los stał pod znakiem zapytania.
Obecnie maluchy mają już około 8 tygodni. W tym tygodniu będą odrobaczone. Wcześniej baliśmy się tego zrobić, gdyż odrobaczanie bywa niebezpieczne (zdarzają się po tym wymioty, biegunki) i obawialiśmy się, że mogą się np. odwodnić. Koteczki również nie są jeszcze zaszczepione - od momentu odrobaczenia musi upłynąć dwa tygodnie.
Nie jest to oczywiście żadną przeszkodą w adopcji - kwestia umówienia się z domkiem, co i jak.
Natomiast nie wiem, na ile Państwo czytali dokładnie ogłoszenie.
Zamieszczona tam jest informacja, że szukamy domów wyłącznie "niewychodzących", co oznacza, że nie chcemy, aby nasi podopieczni byli wypuszczani na podwórko. Wielu ludzi twierdzi, że jest to unieszczęśliwianie zwierzęcia, że kot to zwierzę "wolne", niezależne.
I czasem muszę się sporo natłumaczyć, o co tak naprawdę chodzi. A chodzi oto, że koty wypuszczane na podwórko, czy do ogrodu, są może i szczęśliwsze. Ale zazwyczaj żyją krócej: giną pod kołami samochodów, bywa zostają podtrute przez nieżyczliwych ludzi. Kot to zwierzę wszędobylskie - zdarza się, że wypuszczony na spacerek kot wejdzie gdzieś do jakiejś piwnicy, altanki, dziury i zostaje tam przez przypadek zamknięty. Jeśli troskliwy opiekun go znajdzie i uwolni, to kot ma
szczęście. Natomiast zdarza się, że zamknięte na ileś dni zwierzę kona z głodu i pragnienia.
Innym niebezpieczeństwem kota wychodzącego są np. psy. Czytałam ostatnio o przypadku kota który uciekając przed psem, biegł na oślep przed siebie i utknął w szczelinie płotu. Wisiał tam kilka dni. Znaleźli go jacyś ludzie, przez przypadek. Zabrali do weterynarza, ale niestety, jedną łapkę trzeba było amputować.
Takich przykładów, przemawiających za nie wypuszczaniem jednak kota, mogę podać jeszcze kilka. Oczywiście mówimy tu o kotach typowo domowych, kanapowcach, takich, które śmiało mogą żyć w domu, przyzwyczajając się do takiego "zamkniętego" życia.
Wiem, co mówię, bo sami mamy dwa koty (dorosłe) i nie ma z tym problemu. Oczywiście bywa, że są koty domowe ( w sensie nie dzikie), które wymuszają na właścicielu wychodzenie (miauczą pod drzwiami). Jeśli jednak od początku przyzwyczaimy zwierzę do takich, a nie innych warunków, nie zgłasza ono potrzeby wyjścia. A my sami przy okazji nie musimy się martwić, czy nasz pupilek aby na pewno wróci cały i zdrowy do domu.
Z tematem niewychodzenia łączy się zabezpieczenie okien/bądź jednego okna, które - i tu nikt mi nie wmówi, że tak nie jest - które się otwiera w czasie upałów na przykład. Bo o ile w czasie zimy można otwierać tylko np. lufciki (są koty, które przez lufcik wykombinują), to latem nie ma opcji, żeby nie otworzyć okna, czy balkonu. Istnieje takie mylne przekonanie, że kot zawsze spada na cztery łapy. Owszem, do drugiego piętra jest taka możliwość, że jak kot wypadnie, to nic mu się nie stanie. Aczkolwiek nie na pewno. Natomiast powyżej... proszę samemu sobie dopisać...
I wydaje mi się, że lepiej i taniej jest zabezpieczyć przynajmniej jedno okno/ bądź też okno balkonowe siatką (mogę podać informacje, jak, gdzie i za ile - nie wychodzi to drogo), niż płakać na d połamanym kotem. Są ludzie, którzy po upadku własnego dodajmy kota, podrzucają go do schroniska, twierdząc , że nie stać ich na leczenie. Zabawka się zepsuła. I niestety - jako wolontariusze jesteśmy świadkami takich sytuacji w schronisku.
Ja osobiście "wymagam" zabezpieczenia przynajmniej jednego okna, tego najczęściej otwieranego, siatką. Są też takie ograniczniki, za kilka złoty, w IKEI, które montuje się na oknie i te ograniczniki nie pozwalają się kotu przecisnąć przez uchylone okna. Uprzedzam Państwa ewentualną odpowiedź - "my mamy okna uchylne". Okna uchylne, w przypadku kota nie są również bezpieczne. Kot potrafi wskoczyć na krawędź takiego okna. Znam przypadki (znajdę link, to prześlę), że kot ześliznął się szczelinę okna uchylnego, a działo się to pod nieobecność opiekuna, który myślał, że tak jest bezpiecznie, i - wracając do kota - zwierzę się udusiło (głowa utknęła w szczelinie, a reszta zwisała całym ciężarem).
PODSUMOWUJĄC: zamontowanie siatki zwiększa Państwa komfort ( nie trzeba się obawiać, że coś się może wydarzyć), kot jest bezpieczny - nie wypadnie, a przy okazji np. nie ucieknie/ zaginie (jeśli np. wypadnie bądź też po prostu wymknie się przez otwarte okno z domu). Nie jest to także drogi "interes". Znacznie droższe jest leczenie kota po upadku.
Przekonałam się, że wielu opiekunów naprawdę kocha swoje zwierzęta i tego typu zabezpieczenia są też dobre nie tylko dla zwierzęcia, ale i dla samych opiekunów: dają poczucie komfortu i bezpieczeństwa.
Do tego wszystkiego, co powyżej, dodałabym jeszcze odżywianie.
Wielu ludzi ulega reklamom firm typu whiskas czy kitekat.
Otóż: są to śmieci. Nie zawierają zbyt wielu składników odżywczych, a głównie bezwartościowe wypełniacze. Jest to tzw. fast food dla kotów. A przecież, jeśli kochamy nasze zwierzęta, to chcemy, żeby żyły dłużej i były w dobrej kondycji. Najlepiej jest kupować karmę w sklepach zoologicznych bądź też można zamawiać przez Internet (podam info) - NAPRAWDĘ nie wychodzi dużo drożej niż te wszystkie (przepraszam) badziewia, a macie Państwo poczucie satysfakcji, że Wasze zwierzę otrzymuje w posiłku to, co powinno. Ja podaję moim kotom np.Royal Canin/Purinę, kurczaka ((gotowany, surowy), podroby. Ale toteż do omówienia przy spotkaniu (oczywiście jeśli takie się odbędzie).
Jeśli to, co powyżej napisałam, nie zniechęciło Państwa, to ja zapraszam do rozmowy. Bardzo, ale to bardzo chciałbym znaleźć dziewczynkom dom. I zdaję sobie sprawę, że stawiając wymagania, przedłużam okres, w którym pozostaną one pod nasza opieką. Wielu ludzi bowiem nie rozumie tego, o czym piszę. Natomiast ja wiem, o czym piszę. Bo piszę to na podstawie doświadczenia w tym akurat zakresie, poznałam te zwierzęta, ich zachowania, potrzeby (choć każdy kot to indywidualista).
Marzę też o znalezieniu wspólnego domku dla Amayi (Ami) i Ayumi(Aja) - są ze sobą bardzo zżyte, są mniejsze od pozostałej dwójki, takie z nich bliźniaczki.
Marzę o tym. Ale ja jestem odpowiedzialna za los tych zwierząt, od mojej decyzji zależy całe ich życie. A mówimy tu (jeśli Bozia da) o co najmniej kilkunastu latach. Czy są na to Państwo przygotowani?
Jeśli tak, to zapraszam Państwa do nas:)
Pozdrawiam serdecznie, B. z Tychów.
Jeszcze w sumie trzeba było omówić

-kot a (w przyszłości)dziecko/alergia/toksoplazmoza i in.
- sterylizacja (ale to dla mnie tak oczywiste,że po prostu zapomniałam o tym napisać...)
- choroby.
No, ale nie wszystko naraz.
Nie wiem, czy Pan odpisze, ale tak to mniej więcej u nas wygląda.
Evan - witamy serdecznie




Pozdrawiamy, trzymajcie kciuki


