Lola prędko zasnęła, ale ten widok zwiotczałego ciałka ... ech.
Jeszcze w ramach rozrywki wylałam na całą kuchnię pół litra Coli... to się nazywa sztuka, okazała się być mocno wstrząśnięta, a ja tak sobie pewnie ją odkręciłam i zalałam absolutnie wszystko,podłogę, pralkę, lodówkę, szafki, siebie - łącznie z włosami - masakra. Żeby było mało to jak poleciałam do łazienki po coś żeby to jak najszybciej zetrzeć na miejsce zbrodni przybyła uradowana Pixi i dawaj w to mokre, a że to słodkie i klejące to z niesmakiem zaczęła łapki otrzepywać w przedpokoju i stawiać ślady na kanapie w pokoju !
A teraz obie koją moje nerwy związane z Lolcią, leżą obok przytulone do mnie i do siebie nawzajem.
Ja się gapię na telefon i niech już wreszcie zadzwonią...






. Jak ją zostawiłam w lecznicy na zabieg i wróciłam do domu to było tak pusto bez niej, dobrze, że już wróciła, teraz niech tylko szybko dochodzi do formy i bryka jak dawniej.
.