Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą. ['].

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon cze 13, 2011 10:50 Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą. ['].

Witam!
z ciężkim sercem siadam do klawiatury, ale chyba muszę przełamać niechęć do żebrania o pomoc. W zeszły czwartek pod moim wieżowcem został potrącony dokarmiany przeze mnie roczny kocurek o czym zameldowała mi w piątek współkarmicielka. Po długich i nieciekawych wymianach zdań z moją rodziną na temat robienia z domu schroniska pobiegłam rano z transporterem po kocia i zaniosłam go do weterynarza z przeświadczeniem, że jest to jego ostania droga. Na miejscu pani doktor obmacała kocura, zbadała czucie w tylnych łapach i stan ogólny i stwierdziła, że nie ma zamiaru uśpić chłopaka ot tak. Bo jest żywotny, ma czucie w łapach i po tych paru dniach jest w całkiem niezłym stanie czyli jest silny. Zaleciła rentgen miednicy i wtedy podejmie decyzję o uspieniu czy leczeniu. No i tu zaczynają się schody. Rentgen zostanie zrobiony dzisiaj w nocy bo jestem w pracy do wpół do jedenastej, a z racji tego, że kotek dostał "ostatnie" śniadanie to nie da się dzikusa uśpić do zdjęcia. Po zdjęciach będzie wiadomo czy dostanie szansę na życie czy nie. Jeśli tak to z kolei nie wiadomo gdzie będzie żył i za co? U mnie ma czas do piątku. Do momentu powrotu mojego męża ze szkolenia. Postaram się go leczyć, choć prawdę mówiąc też nie bardzo wiem za co bo przy czterech pyskach kasy u nas raczej brakuje niż jest w nadmiarze. Potrzebny jest DT lub choć wsparcie w finansowaniu leczenia(po diagnozie weta oczywiście) żeby zamknąć gęby moim domownikom. Wstyd mi jak cholera, ale stoję przed ścianą, której nie jestem w stanie przeskoczyć.
To jest Rudziszon:
Obrazek Obrazek

Wstępnie oglądała go dr Kalkowska w gabinecie dr Vossa, a na rentgen pojedziemy w nocy do dr Bandury.
Ostatnio edytowano Śro cze 15, 2011 9:52 przez Ewutek, łącznie edytowano 1 raz

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon cze 13, 2011 12:16 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Koniecznie zrób wydarzenie na FB w celu zebrania funduszy na Rudaska.
Musisz zapytać Marlon - koordynatorkę PKDT - na pewno się zgodzi abyś mogła zbierać fundusze na leczenie Rudaska na koncie PKDT. Wtedy trzeba tylko napisać że w tytule przelewu np "PKDT - Rudasek u Ewutek".

Ewo masz pw - mogę pomóc doraźnie z finansami aby zdiagnozować kota, potem będziemy się martwić co dalej, skąd pozyskać fundusze.

Niestety DT nie pomogę - mam już i tak przepełnienie i totalny brak czasu - a on na pewno będzie wymagał opieki wet. przez jakiś czas, niedługo wyjeżdżam i musze do tego czasu przynajmniej częściowo zmniejszyć kotostan.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon cze 13, 2011 12:33 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

PW poszło. Facebook musi zaczekać idę do pracy, a tam internet to tylko w telefonie mam.

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon cze 13, 2011 13:03 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Trzymam kciuki mocno za Rudaska, po nocnym RTG pewnie będzie wiadomo co z nim dalej, jakie są szanse na powrót do zdrowia.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon cze 13, 2011 23:57 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Rudziszona już nie ma.
Właśnie wróciłam od Bandury. Rentgen pokazał dosłownie zgruchotaną obręcz miednicy, wyrwaną ze stawu lewą łapę z ciężkim uszkodzeniem główki i panewki prawej łapy. Leczenie byłoby katorgą dla Kocurka. Przez ok 4 tygodnie musiałby być unieruchomiony aby miednica się otorbiła(?) czy też obrosła nową tkanką i definitywnie zrosła. Potem należałoby odtworzyć staw doprowadzając do powstania tzw stawu wiszącego czyli opartego tylko na mięśniach. Jeśli coś pomyliłam to przepraszam, ale pod koniec tłumaczenia doktora już się rozkleiłam. On sam zasugerował uśpienie ze względu na to, że kocurek był tzw dzikusem. może nie szalonym, ale jednak kotem dzikim. Utrzymanie go w unieruchomieniu byłoby trudne do zrealizowania i tak naprawdę nieludzkie. Był piękny i silny, ale ten debil, który go rozjechał odebrał mu szansę na dorośnięcie. Żadne k...a emotikony nie oddadzą tego co teraz czuję! Nie chcę więcej pisać...
Monika, nie brałam faktury. Za wszystko zapłaciłam z własnych pieniędzy i niech tak zostanie. Wstyd by mi było brać od Was pieniądze. Gdyby Rudy miał szansę to walczyłabym o każdą złotówkę, która mogłaby mu przywrócić sprawność, ale niestety takiej szansy nie miał...

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto cze 14, 2011 0:10 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Ewutek serdecznie przytulam. Rudziszon już nie cierpi. [`]
Obrazek

Najlepsze kotki są od Kotiki. :wink:
Nie mam nic wspólnego z obecną działalnością Fundacji Kotikowo.

kotika

 
Posty: 11098
Od: Pt lis 18, 2005 23:46
Lokalizacja: 3w1

Post » Wto cze 14, 2011 7:00 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Witaj

jarekm pisze:Wolę ją zapamiętać taką
Obrazek
lub taką
Obrazek

Mógłbym wstawić inne zdjęcia
Zacząłem nawet wstawiać

Ale PO CO

Dla taniej senasacji
dla wzbudzenia litości

Piszecie kupa szczęścia w tym nieszczęściu
Niestety jak tylko ją z złapałem i zobaczyłem z bliska wiedziałem że jest to koniec szczęscia
Podobno nadzieja umiera ostatnia
Umarła jak ją złapałem

Chyba powoli czas przejść na kocią emeryturę
przez te wszystkie lata zmiast się uodpornić
coraz bardziej odczuwam klęski i porażki

Gdybym wcześniej nie miał tych paru dni wolnego
Gdybym miał normalne dyżury to bym zobaczył ja wcześniej
i wtedy byłoby całkiem inaczej.
Ranna, po porażeniu, bez jedzenia i picia przez tydzień.
Nie chce mi się wierzyć ze nikt z pracowników wcześniej jej nie zauważył.
mogli chociaż otworzyć część kanałów
uchylić osłony w rozdzielni
A tak ona nawet nie miała możliwości wyjścia.


Wiem co czujesz
Mruczek, Gapcio, Gucio, Filip, Filemon w jednym żyją domku!
viewtopic.php?f=46&t=80071&p=12585019#p12585019

jarekm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6648
Od: Pon sie 18, 2008 1:33
Lokalizacja: Reda

Post » Wto cze 14, 2011 8:01 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Ja nawet nie mogę patrzeć na zdjęcia a mam ich kilka w telefonie. Między innymi dlatego tak mało angażuje się w pomoc kotom. Mogę dokarmiać, doleczać, ale w tym wszystkim jest też ta czarna strona jak usypianie ślepych miotów, poharatanych w wypadkach dorosłych, zadawanie bólu aby większy ból uśmierzyć. Nadrabiam miną, ale najczęściej to mnie przerasta. Właśnie dlatego(nie licząc kwestii finansowych) moja rodzina robi co może żeby mnie z kotów wyleczyć.

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto cze 14, 2011 8:20 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Koty to ciężka choroba. Leczenie bywa długie i bolesne.
I najczęściej nieskuteczne.
No chyba że serce pęknie z rozpaczy. Ale czy to można nazwać wyleczeniem?

Czasami w bezsenne noce przychodzą te wszystkie, znane z imienia i bezimienne
I pozostaje odwieczne pytanie
dlaczego, dlaczego, dlaczego
i czy zrobiłem wszystko
I nigdy nie mam pewności

Jest taki wierszyk że jak nadejdzie nasz czas i będą liczone nasze grzechy
to kotek da znak i uchyli furtkę nieba

Tylko czy zasłuzyłem?
Mruczek, Gapcio, Gucio, Filip, Filemon w jednym żyją domku!
viewtopic.php?f=46&t=80071&p=12585019#p12585019

jarekm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6648
Od: Pon sie 18, 2008 1:33
Lokalizacja: Reda

Post » Wto cze 14, 2011 10:54 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Przykro mi Ewutek, trzymaj się.
Takie decyzje choć bardzo bolą, ale też są pomocą, jestem Ci bardzo wdzięczna, że zajęłaś się tym kotem po wypadku, że nie pozwoliłaś mu konać gdzieś pod blokami, w krzakach, że jego cierpienia zostały skrócone i towarzyszyłaś mu w ostatniej drodze - że wzięłaś na siebie tyle obciążenia psychicznego, tyle odpowiedzialności, wiem jakie to trudne.

btw: z kotów chyba nie można się wyleczyć :roll:

Ja dziś rano złapałam młodziutką koteczkę, choć nie planowałam, i absolutnie nie powinnam - bo niedługo wyjeżdżam a kotostan się nie zmniejsza. Ale ona taka młodziutka, zabiedzona, kichająca, zarobaczona, na jakimś obskórnym podwórku, na którym nie ma nawet kawałka trawy, ale kicia bardzo proludzka...musi znaleźć dom - na razie siedzi w moje łazience. Tym bardziej, że wg karmiciela ktoś ją tam podrzucił, nie urodziła się tam.

Ewo, jeśli masz jakieś kocice w swojej okolicy do sterylizacji to u Łukucia na Korczaka 25 są jeszcze darmowe zabiegi, można dowozić kotki praktycznie z marszu, raczej rano.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto cze 14, 2011 11:50 Re: Bardzo rudy Rudziszon z połamaną miednicą

Jedyna, jaka jest naszą dochodzącą niewykastrowaną kocicą jest Tri vel Netoperek, którą już kiedyś próbowałam łowić na klatkę łapkę, whiskasy, makrele i usypiacze. Jest za cwana. Nawet po sedalinie niby przysypiając była tak spięta i czujna, że nie szło do niej podejść bliżej jak na dwa metry. Odpuściłam jej bo a) poszłam do pracy i przy moich zmianach w kratkę cudem znajduję czas dla dzieci, a co dopiero na łapanki, b) kocica wyniosła sie na teren przedszkola ogólnie uznawany przez czworołape za azyl. Dyrektorka nie przepada za obcymi latającymi po ogródku za kotami i okoliczna hałastra wygrzewa się tam całymi popołudniami nie niepokojona. Tri ma cwaniactwo w genach po mamusi, która rządziła tu osiedlem- żadnemu psu nie przepuściła jak zapuścił się zbyt blisko jej stadka :P. Natomiast kocurów z zasady nie kastruję bo i tak zawsze jakiś obcy się np. z Zamenhofa przywlecze i nabroi, a poza tym żyjąc na "wolności" muszą zachować trochę woli walki. Niezależnie od otoczenia system ustalania hierarchii w stadzie się nie zmienił. Kastrowany zawsze ma przechlapane.

Bardzo namiętnie namawiam panią z kiosku koło mnie żeby dołączyła do miau. Pani jest absolutną wielbicielką kotów i to rozumną wielbicielką. Przygarnęła wywalonego kota domowego, który przybłąkał się pod kiosk i który jest teraz nieco beczkowatą ozdobą kiosku. Niedawno przyplątał się do niej do kiosku na oko 2/3-miesieczny kociak chyba zagubiony przez kocicę. Jest dokarmiany i doglądany pod sąsiednim sklepikiem (dosłownie "pod" bo sklepik wyżej od podłoża stoi), ale robi się zbyt ufny w stosunku do ludzi i dom by mu się przydał. Pani Ula go nie weźmie bo kocica mieszkającej z nią teściowej jest agresywna i już okaleczyła przyniesione do domu kocię na tyle dotkliwie, że trzeba było je uśpić. Z przybłąkanym Didi nie dała rady bo jest dorosłym kocurem, ale nie znoszą się okropnie. Myślę, że wspólnymi forumowymi siłami kociak by znalazł jakiś cichy kącik dla siebie. Popracuję nad panią.

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości