Nemisiowe Okruszki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 12, 2011 21:57 Re: Nemisiowe Okruszki

Tosi nadal nie ma. Baltek wygryzł sobie dziurę w boczku. Ozzi wpadł w depresję. Dziś calusieńki dzień spał. Wieczorem nic nie chciał jeść. Leżał tylko na półeczce w ogrodzie. Osama ciągle chce być przy człowieku. Ucho nadal łysawe, ale spadła w kolejce do weta, bo nie interesuje się tym. Psy jutro się udają ...

Foryś od kilku dni zachowuje się przedziwnie. Leży w domku na pleckach, albo na boczku, przeciąga się ... wyciąga nóżki... łypie okiem i macha ogonkiem 8O Dziś udało mi się zrobić zdjęcia https://picasaweb.google.com/1136563071 ... 96_hkobPZg Nie wiem tylko czy umieściły się na końcu czy na początku. Niestety ma też rankę na nodze, którą muszę się zająć. Ale nie dziś. Dziś go już dość zestresowałam. Nie wiem czy pisałam, ale wysiadła nam pompa i nie mogliśmy podlewać roślin, bo goniła resztkami sił. Na szczęście mamy już nową i mogłam to zrobić. Sprawdziłam pod roślinami czy ktoś tam nie przysnął i puściłam wodę. Pod ognikiem zaczął się kokosić Foryś, bardzo obrażony potopem :roll:

A M mówił... nie bierzmy kota ... i kurczaki miał rację :|
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie cze 12, 2011 23:12 Re: Nemisiowe Okruszki

No to ja połączę si w depresji z Ozzim :( i za pozwoleniem Nemi, zacytuje sama siebie z innego wątku w akcie desperacji - zaśmiecam znajome wątki, że może akurat ktoś poradzi. Kocinka ma trzy dni na znalezienie domku lub DT - potem? nie wiem. Zostaje tylko ulica lub schron :cry:

jasdor pisze:Zadzwoniła wczoraj do mnie Pani z innego osiedla, że kotek zadekował sie w piwnicy i nie może go złapać, prosiła o pomoc w złapaniu. Ponieważ to piwnica sąsiada, który sie wyprowadził, nie było jak do niej wejść i trzeba było kociaka wywabić. W sobotę siedziałyśmy w piwnicy 3 godziny, ale sie nie udało.
Dziś rano pojechałam ok. 9.00 przez godzine wabiłyśmy i sie udało. Tylko potem okazało się, że kociaków jest dwóch :( Jednego zabrała sąsiadka, która ma trzy swoje koty, ale powiedziała, że za wwszelką cenę poszuka mu domku. Drugiego miła wziąć sąsiad do swojej mamy i powiedział nazwę ulicy. Zabrał. Ponieważ kotek było w moim transporterze, a właściwie to była tylko wymówka, pojechałam na tą ulicę w nadziei, że jakoś wypatrzę faceta, zabiore transporter i zobaczę, jak koty jest. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności (czyt. przeznaczenie) namierzyłam gościa, jak wychodził z jednego z domów. Okazało się, że kotek nie mógł zostać u matki, bo jest tam pies, który stosunek do kotów ma nie bardzo i że kotka zabrała sąsiadka. Zabrałam transporter, ale mi nie dało, bo jestem, jaka jestem i wróciłam na tę ulicę. Co usłyszałam? Przeraźliwy, rozpaczliwy wrzask kocięcia. Myślałam, że wydobywa się z otwartego okna domu. Długo stałam na ulicy i zastanawiałam się, czy podejść. Wyszłam z auta i okazało się, że kotek wrzeszczy i próbuje wydostać się spod ogrodzenia jakiegoś ogrodu. Koło niego stały dwie dziewczynki. Poprosiłam, żeby zawołały mamę. Przyszła mama, zapytałam, czy to jej kociak. Odpowiedziała, że nie i czy przypadkiem po niego nie przyszłam, bo pan który go przyniósł powiedział, że ktoś tu po niego się zgłosi. Że ona ma 4 swoje koty i dwa psy i nie da rady już pzrygarnąć tego kotka. Stanęłam, jak wryta i poprosiłam, żeby go złapała to go zabiorę. Jeszcze 5 minut i poszedłby sobie w siną dal. Zabrałam do auta wpakowałam w transporter. Od godziny 10.00 - 14.00 woziłam kota wrzeszczącego w niebogłosy i płakałam razem z nim. Wyjeździłam bak paliwa, zjeździłam wszystkich znajomych i rodzinę, wykorzystałam wszystkie telefony.
Kotka na szczęście umieściłam w domku, ale może tam zostać 3-4 dni. Co potem? Nie wiem . Jeszcze nie wiem.
Kobieta, której pomagałam go łapać obiecała znaleźć dom. Wstępnie coś uzgodniła. Jedno jest pewne kot tam, gdzie jest zostać nie może . Cały dzisiejszy dzień był straszny. Jestem już zmęczona, sytuacje mnie przerastają. Nie daję już rady.
Gdybyście wiedziały, że ktoś może zabrać kociaka do DT - sfinansuje jego pobyt, zapłacę za weta - wszystko, tylko żeby można go było gdzieś umieścić - proszę dajcie znać, Błagam :placz: Wysiadłam psychicznie. Zostawiłam własnego kota z przedwczoraj zaszywanym brzuchem i cały dzien uganiałam się z i za innymi kociakami.
Kociak jest cudny, domowy, grubiutki, je, kupka OK, bo zrobił w transporterku. Kocurek. Nie ma nawet imienia :( Nie dałam rady nic wymyślić. Wiem tylko, że gdyby trafiło na kogoś innego - byłoby pewnie po kocie. Ja zawsze musze wiedzieć na 100%. I po co? Żeby potem się martwić, nie spać w nocy, w pracy mieć zaprzątnieta głowę kocimi sprawami i kłopoty.
Pomyślcie, poradźcie, pomóżcie :cry:
Nie dam rady już więcej napisać, bo panam na mordę.

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Pon cze 13, 2011 10:13 Re: Nemisiowe Okruszki

Wczoraj w środku nocy wyszłam z Fionką na spacer po wsi. I zobaczyłam - pierwszy raz - jak co rusz drogą przebiegają jeżyki. Jeden wybiegł prosto na mnie i na Fionkę i zamarł w bezruchu. Przestraszyłam się, że nadjedzie samochód i jeżyk nie zdąży uciec. Więc odbiegłyśmy od niego i jeżynka spokojnie pobiegła w pola.
Jeden schował się w krzakach pod siatką mojego ogrodu. A że akurat tam jest lampa uliczna, mogłam przez chwilę, dopóki nie zwinął się w kulkę i nie wystawił igieł, popatrzeć na jego wydłużony nosek i lśniące igiełki. To bardzo miłe i sympatyczne zwierzątka.
Czy jest jakiś numer telefonu alarmowego, gdzie można w każdej chwili zadzwonić, gdyby na przykład jakiś jeżyk potrzebował pomocy? Chodzi mi o sytuację, gdyby potrącił go samochód, żebym umiała właściwie udzielić pomocy, jeśli będzie to potrzebne. Teraz, po lekturze tego wątku, nie mogłabym tak po prostu przejść obok.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon cze 13, 2011 11:18 Re: Nemisiowe Okruszki

Femko - telefon do jeżowego pogotowia

505-140-960

Jasdorku - napisz koniecznie, co u słychać u malucha. Myślę, że powinien mieć na imię Wrzaskun :wink:
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon cze 13, 2011 11:19 Re: Nemisiowe Okruszki

Dzięki, Nemi.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon cze 13, 2011 11:36 Re: Nemisiowe Okruszki

Nemi pisze:Femko - telefon do jeżowego pogotowia

505-140-960

Jasdorku - napisz koniecznie, co u słychać u malucha. Myślę, że powinien mieć na imię Wrzaskun :wink:


Dałam mu na imię Guziczek, bo znaleziony jest na osiedlu o nazwie Guzikówka . Wrzaskun baaardzo do niego pasuje, bo wrzeszczał niemiłosiernie - będzie miał na drugie :ok:
Na razie jest w dobrych rękach, tylko kwestia czasu. Dzwoniła pani, że może (bardzo może) uda jej się z jakimś domkiem. Urabia zamiast pracować. Zdaje się, że mamy następną wariatkę :mrgreen: Dobrze, że ona czuje na sobie odpowiedzialność za tego kociaka i bardzo się poczuwa do tego.

Telefon jeżowy - zapisany :ok: :ok: :ok:

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Pon cze 13, 2011 19:22 Re: Nemisiowe Okruszki

Eru, wszędzie same nieszczęścia.
Nemi, nie pisz, że żałujesz wzięcia kota - zawsze coś może się wydarzyć, ale czy dlatego mamy nie pomagać, nie próbować?
Może powinnaś iść drogą cioci Meg, młody padawanie :wink: i ratować same staruszki urodziwe inaczej...?
Kciuki za jeżynę machającą ogonem. Swoją drogą chciałabym to kiedyś zobaczyć na żywo...

Megana

Avatar użytkownika
 
Posty: 8251
Od: Śro gru 31, 2008 1:14
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon cze 13, 2011 22:41 Re: Nemisiowe Okruszki

Dokładnie tak myślę - że wzięcie Tosi, było błędem. Gdybym jej nie wzięła, na 100 % znalazłaby stabilny dom, gdzie dożyłaby późnej starości. A tak nie wiadomo co się z nią dzieje. W sumie nawet nie chcę myśleć o tym co się jej mogło przydarzyć ...

Nie wiem czy ma znaczenie czy ratujemy staruszki, czy dzieciaki - jednym i drugim obiecuję, że zapewnię im bezpieczeństwo ... i tak samo mogę zawieść :| I jak się okazuje - zawodzę :|

Meg - serdecznie zapraszam :P Gardener jest biedniutki, więc jeszcze jakiś czas będziemy go podpasać :P

Jasdorku - opowiadałam M o Guziczku. Stwierdził, że może skoro przyciągasz koty ... może jeśli byś się u nas pojawiła, Tosia by się znalazła ...

Na pocieszenie wkleję sobie zdjęcie byczącego się Forysia. Rana okazała się być marchewką z kociego jedzenia :roll:

Obrazek
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon cze 13, 2011 22:44 Re: Nemisiowe Okruszki

to jeżyki też odpoczywają kołami do góry? :lol:
śliczny zwierzyniec.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Wto cze 14, 2011 16:53 Re: Nemisiowe Okruszki

Super Forysiowy brzuszek :1luvu:
Nemi - ja oprócz tego, że je przyciągam, to na dodatek jakimś nieznanym sposobem podwaja sie ich liczba (cudowne rozmnożenie) jak w tej piwnicy. Miał być jeden, a potem sie okazało, że jest ich dwóch :roll:
Byłam już w stanie totalnej rozpaczy, bezsilności i załamania na granicy zwariowania i odchodzenia od zmysłów, jak zrobiłam z kotem 120 km i płakaliśmy oboje w aucie. Jeszcze nigdy mnie taka bezsilność nie dopadła, jak w niedzielę.
Ja mam nadzieję, że Tosia wróci, znajdzie się. I proszę nie obwiniaj się, że to Twoja wina bo to nie jest prawda. Nieszczęścia chodzą po ludziach, a co dopiero po ...kotach wychodzących. Najgorsze jest zawsze tylko to, że NIE WIEMY :roll:
Pani u której kiedyś byłam na wizycie przedadopcyjnej, której kociak uciekł, a ona przez dwa tygodnie chodziła nad ranem go szukać opowiadała, że modliła się, żeby chociaż znajeźć zwłoki, żeby miała pewność, żę już nie cierpi :( Okazało się po miesiącu, że przygarnęła go inna kobieta z niepełnosprawnym dzieckiem, dla którego ten kociak był całym światem. Właścicielka, jak przyszła do tej kobiety zostawiła tego (swojego) kociaka u nich, a przygarnęła koleją biedę.
Czekamy razem z Tobą na Tosię :ok: :ok: :ok:

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Wto cze 14, 2011 22:37 Re: Nemisiowe Okruszki

jasdor pisze:(...)
Czekamy razem z Tobą na Tosię :ok: :ok: :ok:


Tylko, że ja czekam nie tylko na Tosię. Dokładnie za miesiąc minie rok, jak czekamy na Hakima :| Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Prawie wcale mi się to nie zdarza, ale musiałam wtedy wyjechać w podróż służbową. Upał był tragiczny :| No dobra... nie użalam się nad sobą. Skoro koty są wychodzące - różne rzeczy mogą się zdarzyć.

Zresztą zdarzają się nie tylko zwierzętom wychodzącym. Weźmy takiego doga - jest mało wychodzący. A jeśli wychodzi - to pod kontrolą ... Żyje bezpiecznie. A wczoraj się dowiedziałam, że wet zapomniał, że przy skręcie żołądka usuwa się śledzionę. Efekt - kolejny skręt i kolejna operacja :| Ale zniósł ją dużo lepiej niż pierwszą. Więc nie jest źle.

Chyba najważniejsze jest to, żeby żyć tak, jakby każdy dzień miał być naszym ostatnim dniem. W sumie nauczył nas tego Balto, jak wybierał się za TM... ale wydawało się, że koty są ostoją bezpieczeństwa i pewności :|

Muszę wypuścić jeże ... Foryś wystawia brzuszek... ale już się przestawił na tryb nocny i chce do dziczy ...
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 14, 2011 22:41 Re: Nemisiowe Okruszki

Nemi - ja za dwa tygodnie wolności i prawdziwego kociego życia - wypuściłabym koty z piwnicy pani A. Choćby miały już nigdy nie wrócić :(
Dopóki czekasz i pamiętasz - zawsze jest nadzieja :ok:

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Śro cze 15, 2011 21:04 Re: Nemisiowe Okruszki

No tak to jest, koty odchodzą czasem... ogłoszenia rozwiesiłaś?
Nemi, wszystkie nasze zwierzęta odejdą przed nami - i powiem Ci, że ja nawet nie chciałabym inaczej.

Megana

Avatar użytkownika
 
Posty: 8251
Od: Śro gru 31, 2008 1:14
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 15, 2011 22:11 Re: Nemisiowe Okruszki

Tak. Rozmawialiśmy też z sąsiadami... Tylko w schronisku nie byłam, ale dopiero teraz przyszło mi to do głowy.

Pewnie odejdą przed nami, ale w sumie chciałoby się trochę, wspólnie zestarzeć ... Bardziej naturalne wydaje się, że odchodzi 18-letnia kotka. Choć też pozostaje niedosyt, bo właśnie się przeprowadziliśmy i mogłaby się rozkoszować słońcem i roślinnością...

Jasdorku - tak sobie pomyślałam, że skoro czekamy, moglibyśmy wziąć potrzebującego kota tymczasowo. Ale doszłam do wniosku, że nie chcę ryzykować.

Kurczaki, część rodziny która twierdzi, że mamy nie po kolei w głowie chyba ma rację :roll: Ale tak strasznie pusto się zrobiło. I straszno...

Baltek stara się tą pustkę wypełnić. Pojawiła mu się dziura w boczku. Nie wiadomo co to jest - albo hot spot, albo reakcja na nowy lek (kotek, który go stosował też wygryzł sobie dziurę). Pani wet przepisała lek w aerozolu. Odkąd go nim spryskuję (a naprawdę jest bardzo delikatny - próbowałam na sobie) zachowuje się jak pies maltretowany... Robi oczy, jak kot ze Szreka 8O ... i stara się mieć ze mną jak najmniej do czynienia :roll: I potajemnie "ciumka" swój boczek :roll:
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob cze 18, 2011 13:45 Re: Nemisiowe Okruszki

Mieszkałem z kilkoma mistrzami Zen. Wszyscy byli kotami - Eckhart Tolle
Obrazek Obrazek

Bianka 4

Avatar użytkownika
 
Posty: 4795
Od: Wto sie 10, 2010 21:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 112 gości