;( dupa z tego będzie, dziewczynki. Test był kompletnie od czapy. Pewna jestem tylko dwóch odpowiedzi - zresztą jak większość moich koleżanek z grupy: że opisana choroba (cała strona A4) to nosówka i że opis i fotka kota dotyczyła syberyjczyka. Zresztą ciężko się było pomylić, bo do wyboru został syjam, burma i pers
cała reszta - masakra totalna

Było np. pytanie ile luksów musi mieć oświetlenie ciągów transportowych w rzeźni

po co to komu ? pomijam, że nie znam definicji luksa... Dziewczyna ode mnie z grupy jest po zootechnice, miała takie rzeczy na studiach, ale zawsze jej mówiono, że to są tabele z normami, książki niczym encyklopedia i trzeba jedynie wiedzieć jak z tych norm korzystać, a nie uczyć się na pamięć... A jeszcze wczoraj mówiłam, że nie boję się testów. Wykrakałam. Nasi wykładowcy jak usłyszeli pytania - złapali się za głowy, a dyrektorka szkoły stwierdziła, że widocznie jest nadprodukcja techników wet i ktoś chciał nas udupić. Zdaje się, że mu się udało. ;(
Jutro mam projekt, czyli tę część egzaminów, na której myśl dostaję sraczki i ataku paniki. Po dzisiejszym wcale nie mam ochoty tam iść
Rybcie, koty już mają wstawioną kuwetkę. Na razie wychodzą przez okno (to od kuchni, na zdjęciu stoi tam paleta i drabinka, ale to przed porządkami było), podstawiliśmy im skosem taką długą paletę, obitą wykładziną dywanową. Po tym nawet Gadget potrafi się wspiąć. A zbiegają "z górki na pazurki"

Cała konstrukcja woliery jest samonośna, ściana domu jest jedną ze ścian woliery, ale nie wbiliśmy tam ani pół gwoździa, ani jednej śrubki TŻ nie wkręcił. Wszystko trzyma się na takich grubych, metalowych i lekko zardzewiałych prętach i jakby domek nagle zniknął, to woliera stałaby dalej, ino bez ściany jednej
Górą idzie siatka, to jest niby siatka przeciw ptakom, ale nie taka cieniutka, tylko grubsza i naciągnięta. Kupowałam na metry bieżące, szerokość 5 m, oczka malutkie, jakoś 1,5 x 1,5 chyba. Na razie nie ma żadnych dachów, bo to by trzeba przymocować jakoś porządnie, ale z tej strony domu akurat jest i cień i słoneczko już od 9 rano, więc mają dzieciaki wybór. Gabryś zajmuje się głównie wchodzeniem i schodzeniem po palecie. Gadget po wymianie palety na tę dłuższą radzi już sobie sam, wcześniej miał problem, bo 50 cm pod kątem to dla niego za dużo żeby wskoczyć, więc właził na taką półeczkę i darł ryjka, żeby go zabrać do domu, albo dla odmiany spadał na łeb na szyję w dół. Teraz nawet jak straci równowagę to po prostu się turla po wykładzinie. Georg ma focha, że nie jest dzieckiem i on będzie wychodził drzwiami i szlajał się po podwórku. Na obrazę majestatu nie reagujemy, albo woliera, albo niech siedzi w domu, trudno.
TŻ chce wywalić dziurę i wstawić kocie drzwiczki, bo z tym oknem to jednak nie bardzo, musi być otwarte, ale ja mam sruja dla odmiany, że w drzwiczki pies włoży twarz i się zaklinuje... Pomyślę o tym jutro
