7 mies. bez Backa - wciąż szukamy :-(( Tosiek na DT s.15

Wypiłam pół piwa i jako kompletna malkontentka itp jeśli chodzi o FB zrobiłam coś takiego - jeśli to jest wydarzenie i mi się udało to rozpowszechniajcie :ok:

http://www.facebook.com/event.php?eid=152244668182467

za odnalezienie zguby...

Marzenko, bardzo Ci dziękuję! Im więcej osób wie, że zaginął. tym większa szansa, że trafimy na ślad Bacusia.

Jeden z karmicieli widział podobnego kociaka w okolicach ul. Żółwiej - nie znaleźliśmy go, ale obkleiłam tamte rejony, trafiłam też na pobliskie działki - dzieciaki uzbrojone w ulotki. :twisted:

Skończyły mi się ogłoszenia i ulotki, chwilę odpocznę, dodrukuję i ruszam dalej (przez sygnał z Żółwiej to właśnie tam zużyłam większość zapasów, oplakatowałam też ul. Głowackiego, a na naszą najbliższą okolicę już zabrakło (póki co ogłoszenia są na naszej klatce, rogu Połanieckich i Bogusławskiego, części Maszewskiej), przepytałam też właścicieli posesji najbliższej miejsca, gdzie pobiegł Bacuś - niestety nic nie widzieli, ale ulotkę zabrali.

Bacusiu wracaj, wszyscy za Tobą tęsknimy, Twoja siostrzyczka płacze... Serce się kraje... :cry:

przeszłam się przed chwilą Głowackiego, żółwią i okolicą. Nic niestety.

Asiu, a czy nasze ogłoszenia są widoczne? Bardzo Ci dziękuję, my też za chwilę wychodzimy szukać.

Sprawdziłam, naszą P. Dozorczynią jest p. Grażyna

Gucio z tego wątku odnalazł się po 7 miesiącach!
viewtopic.php?f=1&t=120326&start=555

Trzymam kciuki!

**Adopcje: 9 >>**

kciuki nieustanne :ok:

Nie załamuj się Kasiu.Wiem,łatwo powiedzieć.Ale on gdzieś siedzi i czeka.Boi się więc tylko wasze nawoływania i stały dźwięk znajomego głosu wywabią go.

wczoraj rodzina zablokowała mi komputer

ale ogłoszenia są widoczne.
Dziś zrobiłam małe rozeznanie w terenie i skontaktowałam sie z dozorczynią. Ona jest pro-kocia więc jak będzie widziała to Was albo mnie (tel do mnie w komórce ma już od miesięcy) powiadomi. Już o wszystkim wiedziała od Was ale ja ją telefonicznie dopilnuję

Trzeba poszukać kocich gniazd. Tam są karmicielki i kociaki się tam gromadzą. Po śmietnikach też warto się rozejrzeć bo może tam szukac schronienia i strawy obawiając się innych kotów.
Piszcie jak pomóc, proszę

Wchodzę tu za każdym razem z nadzieję,że Bacuś się odnalazł :cry:

.
Trzymam mocno za jego powrót do domu :ok:

cały czas

wiadomo coś?
wczoraj łaziłam trochę ok. 17 i ok. 21.30
Widziałam trzy koty w okolicy żólwiej ale nie Backa. Nie wiem jednak skąd były bo jak poszłam w ich stronę to gdzieś przepadły.
Pisze o tym bo warto namierzyć gniazda bezdomniaczków.

Wczoraj w nocy wysmarowałam post, ale mnie wylogowało i oczywiście wszystko znikło :evil:

Nadal nic, chociaż ludzie reagują na ogłoszenia - wczoraj mieliśmy telefon od b. miłych Państwa z ul. Andersena, którzy sami mają dwa uratowane koty. Przybłąkał się do nich trzeci, biało-bury, niestety to nie nasz Bacuś, tylko koteczka z 1/2 ogonka, bardzo miziata :cry:

SM zabrała ją na Paluch. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ją pokocha i stamtąd zabierze (Państwo będą sprawdzać co się z nią dzieje)

Asiu2 Bardzo dziękuję, że nam pomagasz! :1luvu:

Widzę, że jesteś o wiele bardzie zorientowana w okolicznych kocich sprawach niż my. Jak szukać kocich gniazd? Jak to jest ze strzeżonymi osiedlami? Wpuszczą mnie tam, żebym mogła poszukać? Co do Żółwiej, backopodobny kociak był widziany w okolicy brązowej przyczepki samochodowej, przy domkach jednorodzinnych, był nieufny, trzymał się blisko czarnego kota - chodzili razem. Czy to możliwe, żeby jakiś obcy kot wziął Bacusia pod swoje skrzydła? Totalnie nie znam się na bezdomniaczkach i ich zwyczajach.

Cały czas wydaje mi się, że robię za mało, za mało ogłoszeń, za mało czasu na szukanie. Kiedy jestem w pracy, mam uczucie, że marnuję czas, bo siedzę tam, zamiast szukać Bacusia :oops:

Brakuje mi go, jego buziaczków, którymi omal nie wybija mi zębów, powitalnych miauków zza drzwi wejściowych, które słychać już przy windzie, nawet żebrania przy śniadaniu o skrawki wędliny. Bardzo tęsknię, a w domu mimo pozostałych footer jest pusto.Gdzie on się włóczy??? Wyglądał na szczęśliwego, czemu uciekał przede mną na klatce, przecież zabrałabym go domu! Najbardziej boję się, że wcisnął się w jakąś szparę i nie może wyjść, albo ktoś go zamknął w komórce lub garażu bez jedzenia i wody... :placz:

Muszę jeszcze zgłosić sprawę na Paluch oficjalnie, 1. dnia umieściłam tylko ogłoszenie o zaginięciu na ich stronie internetowej i sprawdzam codziennie stronę kwarantanny.