Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 09, 2011 22:34 Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Witam Wszystkich, Doświadczone Kociary i Kociarzy:)

W końcu zdecydowałam się napisać. Czytam i uczę na forum się od kilku miesięcy...
Mój Gdżyl ma ok. 11 miesięcy. Wzięty z jednej z w-wskich lecznic we wrześniu 2010 r. jako zabiedzona malizna ok. 2-miesięczna, z kontuzją oka, zawszolona, kk i ogólne osłabienie. Usłyszałam go z zaplecza, darł się w niebogłosy, dopytałam i okazało się, że Małego ktoś przyniósł do lecznicy, bo nie mógł czekać na straż miejską, która miała odwieżć go do schroniska. Nie było chętnych na chorego kociczka. Wiedziałam, że w schronie nie ma szans... Szybka decyzja i już tego samego wieczora Bida była w domu, dostał od p. Doktor wyprawkę, lekarstwa na kk i na wzmocnienie, krople na oko, odrobaczacz.
Na dzień dobry nie chciało mi się wierzyć, że oczko da się uratować, tam była żywa rana... i miałam wrazenie, że p. Doktor nie mówi wszystkiego, żeby tylko Malizna znalazła cokolwiek a nie schron. Nie miało to znaczenia, bo dla mnie "uroda" nie jest najważniejsza... W ciągu 2. tyg. potwierdziły sie moje laickie przypuszczenia. Okolice oczka ładnie się wygoiły i Marcel był umówiony na kolejną wizytę - konsultacja i oczyszczanie oczodołu.
Nie zdążył, dwa dni przed umówioną wizytą była pierwsza akcja w nocy, tupot, hałas, dezorientacja, bieganie po mieszkaniu w amoku, wielki apetyt. Studiowałam wcześniej forum i trafiłam na wątek padaczkowy. Panika. Wszystko się zgadza. Może nadinterpretacja... Następnego dnia wieczorem, na moich oczach Malizna lewitowała. Wszystko się zgadzało, z pynia mokro, końcówka ataku ministrzyki moczu, później zagubienie, rozpoznawanie terytorium, jakby odzyskiwanie stopniowo pamięci. Telefon do p. Wet., akcja lecznica, i wykupienie lunimalu, czopki, 1/6 po ataku na wyciszenie. Ale On taki malusi, problem w "wetknięciem" tej 1/6. Straszna panika i płacz, że On i tak bida, bo oczka nie ma a tu jeszcze ta padaczka...
Noo i tu zaczyna się dłuuuga historia diagnozowania przyczyn ataków padaczkowych Marcyśka.
Zaczęło się od niedoboru wapnia i nadmiaru fosforu.
Super viper dieta dla małych, zero mięsa typu wołowina, za którą przepadał (przemrozona oczywiście), bo to fosfor, wizyty w lecznicy 2 x w tyg. na zastrzyki wapnia. Ataki były dalej, średnio raz w tygodniu, Marcyś rósł więc skutki były proporcjonalnie mocniejsze, dłużej dochodzil do siebie. Po drodze był intensywnie jak na małego kota (teraz już wiem, że chyba za bardzo) odrobaczany - żeby wyeliminować potencjalne skutki pasożytowania (też prowadzą do ataków padaczki).
Po dwóch miesiącach, zero efektów, nadal cykl: atak, osłabianie, dochodzenie do formy, nadpobudliwość, agresja, ganianie, gryzienie wszystkiego, pierwsze rzuty w czasie snu, odśrodkowe, tak szarpnie, że kot wybudza się na 4.łapy (niektórzy Weci twierdzili, że to kotu się coś śni...), u Marcysia dochodzło do 3. rzutów różnej intensywnosci na minutę. I juz wiedziałam, że w ciągu doby będzie duży atak, z utratą przytomności i co najmniej sikiem.
Nadmieniam, że od początku listopada został na stałe wprowadzony luminal w tabletkach (od 1/6 do 1/4, bo rósł). Ataki były dalej, max przerwa 2 tygodnie...
W poł. grudnia Marcyś był konsultowany przez prof. Lechowskiego, który po raz pierwszy zrobił badanie neurologiczne i zdiagnozował na 80% wodogłowie... i że kot niestety do końca życia będzie najprawdopodobniej na lekach. Włączony został steryd Encortolon (1 tabl/ 5 mg/ dziennie) i obserwujemy. Ataku nie było 20 dni, P. Prof, zdecydował o stopniowym wycofywaniu się z Luminalu. Następny atak po dłuższym czasie, 30 dni. Ale wiadomo, ze steryd szkodzi Kocinie i opcja docelowa jest taka, żeby minimalizować dawkę lekarsta i maksymalizować odstępy między atakami. Długo by opisywać dalsze leczenie. Teraz jest tak, że Marcellko ma odstawiony steryd (od 4 miesięcy na dłuugie raty), dostawał wspomacza na rozluźnienie mięśni (1/ 10 tabl Myolastanu) , bo chodził na szczudłach, był odstawiony (3 tyg. temu), teraz znowu jest wskazanie, żeby podawać. Nooo i cały czas walczyliśmy o zbicie fosforu najpierw Alusalem, krótko na szczęście, ze 3 tygonie był podawany (upiorny w aplikowaniu, jakies giganty tablety, 1/4 przemycana w 1/2 kabanosa, nie muszę dodawac, że stresowanie neurologicznie problemowego kota jest niepożądane i trudne do przejścia w praktyce...). Teraz (od ok. 3. miesięcy) jesteśmy na Renalzinie w strzykawie (drooogi, że ho, ho). Ale działa, w końcu fosfor jest w normie:) Duże ataki są nadal... Noo i Marcel jest "drobniutki", niby waży prawie 4 kg ale każdy się dziwi, bo wyląda na podrostka kilkumiesięcznego...
Od lutego konsultuje Marcella na Białobrzeskiej, super zaangażowanie Pani Doktor, kilka badań neurologicznych, raz lepiej, raz gorzej (ostateczne wycofywanie się z Encortolonu i wprowadzenie Myolastanu na spięte mięśnie). Ostatnio, 15 maja, P. Dok. zdecydowała się z dnia na dzień na kastrację (hormony igrały i nic-nierobienie byłoby bardziej szkodliwe dla Kawalira non stop pobudzonego), wyliczona na styk narkoza i Marcyś bez jajków:) zapachy też bardziej neutralne. Przy okazji znieczulenia można było utoczyć mu w końcu krwi na wszystkie badania (przy wcześniejszych pobieraniach dostawał szału, że 4. osoby nie mogły ujarzmić łagodnego z natury Kotesa i strach był, że dostanie ataku ze stresu...).
Na teraz nic nie wiadomo konkretnie.... Fosfor pierwszy raz w normie. Marcel był konsultowany też z ludzkim autorytetem od padaczki, P. Prof. zainteresował się jego przypadkiem i zasugerował różne kombinacje leków, ale jakie dowiem się w sobotę na konsultacjach u mojej p. Wet.
Nie jestem absolutnie fachowcem, ale dwie rzeczy nie dają mi spokoju:
1) oko / bezoko - od początku podleczane doraźnie, ale cały czas coś tam się paprze, w styczniu Marcyś był na konsultacjach u dra Garncarza, który stwierdził, że oko uszkodzone po herpesie, potrzebna operacja oczyszczania, ale jest problem ze znieczuleniem, bo kotek padaczkowy i zabieg uzależniony od decyzji prof. Lechowskiego (wtedy p. Prof. nie wyraził zgody na narkozę, Marcyk był pod obserwacją, jak reaguje na steryd).
Ja tak na chłopski rozum od początku łudziłam się, że stan zapalny oka, blisko mózg i może dlatego te neurologiczne objawy (do tej pory zaleczam to oczko uszkodzone, niby sie zagoi, nawilżam maścią, ale bez lekarstw paprze się po kilku dniach - rzęsy podrażniają - i od początku stan zapalny, ale żaden z wetów nie podejmuje tematu oczyszczenia i zaszycia oczodołu...)
2) przy okazji znieczulenia do kastracji Marcello zbadano tzw. parathormon; wyszła wartość poniżej 3,0 przy normie 4,54-18,6...
Dołuję się, bo Marel w poniedziałek znowu miał atak i to z kupą i zachłyśnięciem (drugi raz w całej historii, lecznica, zastrzyk na rozluźnienie i udrożnienienie oddechu...) Czy mogę pomóc mojej Maliźnie? Ktoś ma podobne doświadczenia?
Mam dużo badań krwi, w tym jonogramów (średnio raz w miesiącu) pod kątem niedoczynności przytarczyc, ale zero konkretnej diagnozy... zgodnie z zaleceniem lekarzy nagrywałam w miarę przytomności filmiki.

Zdjęć i filmików dziś nie dodam, muszę się nauczyć.

Proszę o pomoc / wymianę doświadczeń Wszystkich, którzy mieli / mają kontakt z atakami padaczki w szczególności od dzieciństwa kota z problemami ocznymi.

Achaś, Marcyk źle widzi całokształtowo, mimo ze drugie oko jest "normalne". Dr Garncarz twierdził, ze oko zdrowe, moja Pani Doktor twierdzi, że Marcel nie widzi w ogóle albo bardzo słabo i to maskuje (brak reakcji na zagrożenie blisko oka). Ja go obserwuję na codzień, jest moim zdaniem dalekowidzem, raczej coś widzi, reaguje tylko na duże zabawki typu "but ludzki", wodzenie za ręką z daleka, ptaki za oknem z dłuższej perspektywy albo na szeleszczące zabawki typu pazłotka z czekoladek, duże.

Mam nadzieję, że ktoś doczytał do końca i podzieli się swoją wiedzą.
Dziękuję
Marynia

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Czw cze 09, 2011 22:58 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Temat mi bliski, mam jednookiego i z padaczką od kocięctwa.
Tu ciekawy wątek i kopalnia wiedzy na temat niedoczynności przytarczyc
viewtopic.php?f=1&t=92535
Obrazek



Mico (*)

wilber

Avatar użytkownika
 
Posty: 1279
Od: Pt lis 05, 2010 22:47

Post » Czw cze 09, 2011 23:10 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Dzięki za odzew i informacje, doczytuję.
Na teraz Marcello gryzie mnie w palucha nogowego, najwięszego pomalowanego, widzi i jest aktywny! Etap pobudzenia... Spodziewany atak za tydzień do 10.dni.
Umówiłam się z p. Dr na sob. i analizę dotychczasowych wyników.

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Czw cze 09, 2011 23:15 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Podany przez wilber wątek to wątek mojego Brucka (dziękujemy za pochwałę :)):
Temat: BRUC niedoczyn. przytarczyc-nibypadaczka- fotki łysego s.98

ale mamy już nastepny (po zakończeniu pierwszego na 100 stronie) na 1 stronie są wrzucone wszystkie informacje chorobowe
Temat: BRUCEK cz.2 niedoczynność przytarczyc: DRUGA ROCZNICA ;-)

O niedoczynności przytarczyc u kotów wiem chyba wszystko, dzięki Bruckowi.

Chciałabym zobaczyć wyniki wykonanych badań, o ile to możliwe (wraz z normami podanymi przez lab).
Może być mailem ;)
Ostatnio edytowano Pt cze 10, 2011 2:59 przez Anja, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Czw cze 09, 2011 23:47 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Jasne, super, ze masz ochotę spojrzeć na wyniki!

Przeslę za chwilę wszystko na pw.

Z czasem, jak się nauczę dodam tutaj, może się komuś przyda!

Wielkie dzięki!!!
ściskam mocno!
W sumie Marcyś jest normalnym kotesem w sensie ludzkim, budzi, bo chce jeść, jest na maxa kochany i przytulaśny nad ranem, rozpieszczany przez kotkę mamuśkę obcą, co jej nikt nie chciał po wydaniu małych, dzikawą, która go myje od maleńkości i jakby nie zauważa jego niedociągnięć, bawią się, ona mu tak ładnie ustępuje, jakby wiedziała, że Marcyk mniej może i widzi ... Mądra dzika, świadoma Baśka i Marcello mniej przewidywalny, ale kochany ten mój duet:)

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Pt cze 10, 2011 0:05 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Fajnie, że Marcello ma taką miłość i opiekę :)
Na Białobrzeskiej przyjmuje znakomita dr Czubek, byliście u niej? Dla niej termin niedoczynnosć przytarczyc u kota nie jest obcy. Wiem, że zdiagnozowała i prowadzi przynajmniej jednego kota z tą chorobą (nie mojego).
Jest bardzo dociekliwa w szukaniu przyczyn.
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Pt cze 10, 2011 0:30 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Marcyśkiem opiekuje się dr Adriana Uznańska, super neurolożka wizjonerka, polecana przez forumową neigh, którą znam z innych historii, w tym forumowych. Pamiętam, że przy pobieraniu krwi, jak Marcello dostał szału i był omiauuuu na całą lecznic, nagle pojawiła się p. dr Czubek. Super spokojna i czujna. Trzy baby nie dawały rady, a ona powiedziala ciiii całkowite, ani słowa, zakryła mu głowę ręką i się udało. Po kastaracji Marcys był na kontroli u p. dr Cetnarowicz. Wszystko super:) Po udanej kastaracja ataki są nadal. Od 15 maja były dwa duże, czyli średnio wychodzi raz na 2 tyg.

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Pt cze 10, 2011 21:02 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Anju bardzo dziękuję za błyskawiczną akcję mailową po nocy. Wysłałam Ci jeszcze ostatnie wyniki majowe, bo umknęły.
Przestudiowałam Wasz wątek Bruckowy, 1 część i początek 2. na razie. Już na pierwszej stronie wyczytałam happy end. Super, że udało się wyprowadzić Kocurra z tych ataków.

My póki co walczymy i też musi się udać!

Jest dużo podobieństw, ale co kot to historia... Muszę sobie to wszystko poukładać.
Marcel nigdy nie miał tak zmasowanych ataków jak Brucek, zawsze te duże z utratą przytomności dopadały go w czasie głębokiego snu.

Wasza akcja tomografia na SGGW - nie do wiary... U nas też był taki pomysł, ale ostatecznie upadł, bo Prof. nie widział potrzeby, poza tym problem z narkozą. Na szczęście...

Diagnoza Marcela też idzie w kierunku problemów przytarczycowych, pierwszy raz jest fosfor w normie, ale teraz potas poniżej.
Zobaczymy, co powie nasza p. Doktor. jutro.

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Pt cze 10, 2011 21:43 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Co do szukania przyczyn padaczki - miałam w grudniu kociaka z lekkimi wprawdzie, ale padaczko-podobnymi atakami. Miał zespolenie wrotno-oboczne, zatrucie własnymi toksynami powodowało te ataki. Wiem też o innym kocie padaczkowym z zespoleniem wrotno-obocznym.
Zespolenie się diagnozuje przez USG (a jeszcze lepiej badanie dopplerowskie) wątroby.

Powodzenia!
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27189
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Pt cze 10, 2011 22:08 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Avian, dzięki za informacje. O takim zespoleniu nie słyszałam...

Marcel miał robione USG, bo wyniki moczu były podejrzane. Sprawdziłam opis i jest też odniesienie do wątroby:

"Wątroba niepowiększona, miąższ bez uchwytnych zmian. Pęcherzyk żółciowy, układ żółciowy, układ naczyniowy wątroby bez zmian. Żyła wrotna o prawidłowych przebiegu, przepływie, bez uchwytnych atypowych połączeń."

Wnioskuję, że z wątrobą wszystko ok.

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Pt cze 10, 2011 22:24 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Tak, faktycznie, skoro na USG wet dojrzał żyłe wrotna i przeplywy to OK - można wykluczyć wątrobę.
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27189
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Sob cze 11, 2011 18:05 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Chciałam przedstawić Marcela - bohatera wątku. Zdjęcie po wzięciu z lecznicy, pierwszy dzień w domu (wrzesień 2010 r.), moje ulubione, model wiedział co zasłonić.
(mam nadzieję, że dobrze rozmiarowo wstawiłam fotkę...)

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Sob cze 11, 2011 18:27 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Teraz bolesna prawda i kilka fotek pokazujących stan Marcela na dzień dobry.

Smarkaty
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Ale jaki przystojny
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Michy normalnej nie dali
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

I zdjęcia zrobili gorszego profilu...
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Wyczesywanie jaj wszolich może być, nawet przyjemne, usypiające
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

W końcu można spokojnie się wyspać po dniu pełnym wrażeń i darcia, żeby ktoś usłyszał, sukces - usłyszał:)

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Sob cze 11, 2011 18:48 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Śliczny kociak :1luvu:

Merytorycznie nie pomogę, ale podrzucę taki wątek, może się przyda: viewtopic.php?f=1&t=125691

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29535
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob cze 11, 2011 20:08 Re: Marcello - ataki padaczki od maleńkości - diagnozujemy!

Dziękujemy Bazyliszkowej za komplementy i informacje!

Teraz Marcel już "kawał chłopa", ale bez klejnotów od prawie miesiąca, wstawię aktualne fotki później. Przez to, że od małego był na mocnych lekach nie urósł tak jakby mógł...

Czytałam wątek Liliana, ale nie chciałam się mądrzyć, bo sama się uczę cały czas.

U nas Luminal niewiele dał, otumaniał Małego, duże ataki były co prawda rzadsze, ale nadal za częste (przerwy od tygodnia do dwóch). Dopiero wprowadzenie sterydu Encortolonu zmniejszyło zasadniczo częstotliwość ataków do miesiąca (Luminal został odstawiony stopniowo). Tylko, że długofalowe stosowanie sterydu jest b. złe dla kota.

Na dziś jesteśmy już bez sterydu od maja (odstawiany stopniowo przez 3 miesiące) i ataki się nasiliły (średnio raz na dwa tyg.). Przyczyny mogą być różne, Marcel intensywnie dojrzewał, hormony szalały i atakował miłośnie co się da, później kastracja (pierwsza narkoza, minimalna, ale i tak był pobudzony przez dobę, nie było opcji leżenia czy odpoczynku po zabiegu), inne stresy, typu jakiś głąb strzeli kapiszonem za oknem i kot podskakuje na 4. łapy...

Mamy mnóstwo badań i nadal brak konkretnej diagnozy, są póki co dwa tropy:

1) niedoczynność przytarczyc - tu można wyprowadzić kota z ataków (przykład Brucka Anji)

2) wodogłowie wewnętrzne - tak po "chłopsku" - płyn zbiera się stopniowo w głowie, powoduje coraz większe objawy neurologiczne, w ostateczności duży atak, tak jakby "rozładowanie"... przy tej opcji leczenie farmakologiczne do końca życia lub operacja w przyszłości (z tego co wiem w Polsce jeszcze nie było, np. we Francji częsta) - wszczepia się "przewód", biegnie od głowy pod skórą przez całe ciało, na bieżąco wysysa gromadzący się płyn i kotes normalnie funkcjonuje.
Nie pamiętam szczegółów, moja P. Wet. skupiła się teraz na analizie jonogramu i niedoczynności przytarczyc. I mam nadzieję, że to TO, bo wodogłowie mnie przeraża...

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], MAU i 122 gości