
Tak gdzieś " pod spodem " mimo tych wszystkich niepomyślnych początkowo wieści,mimo widma eutanazji,jakie nade mną i Plamkiem wisiało,miałam cichutką nadzieję,że Plamek da radę,że sie pozbiera,że znów będzie sobą.I daje radę to moje kotu

Pomalutku włącza mu się znowu jego nieodłączna cecha żebractwa,jak coś jemy,to Plamo siada przy kolanach,podnosi łebinę do góry i mówi wzrokiem: " No patrz,ja żem taki biedny,marny,chory...daj kawałeczek takiego,co tam jesz...no daj troszkę...DAWAJ,CHOLERA!!! ".
W nocy nam łaził po głowach,podsypiał po trochu u każdej z nas.
Plamek WRACA nieodwołalnie i widzę to każdego dnia

Ze spraw bieżących-Zosia przytaszczyła wczoraj na mój ogródek jakieś padłe rybsko,zjeść gadzina nie zjadła,bo ona przecie padliny nie tyka,tak jak i reszta moich książąt,ale pomyślała,że może ja...to przyniosła,coby się nie zmarnowało.
Moja beznadziejnie głupia acz kochana suczka Michalina poczuwszy te niewątpliwe aromaty czym prędzej pobieżała wytarzać się w owej perfumie.Co uczyniła.

Skutki Zosinej oszczędności-do usunięcia padliny musiałam wdziać gumowe rękawiczki,zawiazać szczelnie woreczek i czym prędzej wynieść rybkę z dala od domu,a Michasia,posiadająca włos długi a bujny śmierdzi sobie radośnie w całym domu
