Ana, mam nadzieję, że Kicia się znajdzie, ale po 4 latach nagle zamknąć ją i pozwalać wychodzić tylko na smyczy, to będzie dla Niej wielka krzywda.. przecież nigdy nic jej nie było.. to jest pierwszy raz...
Rybcie: dzięki informacjom uzyskanym od użytkowniczek forum skontaktowałam się z dwoma Paniami z Retkini, które dokarmiają tutejsze koty. Wczoraj spotkałam się z Nimi. Okazało się, że przybłąkał się nowy czarny kot. Mogłoby się zdawać, że to Ona.. albo tak bardzo chciałam w to uwierzyć, że się znalazła. Niestety po dzisiejszym spotkaniu jednej z Pań z moją Mamą, okazało się, że to nie Nasz kotek.
Mamy nadal nadzieję.. nie wyobrażamy sobie życia bez naszej Kotki

Powiem jeszcze, że Kiciunia bardzo się Nas pilnowała. Otóż, ok. 4 lata temu znalazłam ją przy ulicy Zgierskiej, miała wtedy ok. 2 miesięcy jak stwierdził wet. Była zima, a Ona wręcz błagała o pomoc, bo jakiś sk******* przywiązał ją drutem za ogon do śmietnika.. od tamtego momentu Kotka chodziła za Nami jak pies. Ba, nawet czasem sąsiedzi się mnie pytali, czy wyprowadzam na spacer psa, czy kota

Wracając do tematu, to nie wydaje mi się, że problem tkwi w samym wychodzeniu Kotki. Wcześniej mieliśmy niewykastrowanego kocura. Był od cholery, ale żył u nas 16 lat - też był kotem wychodzącym.