Nie wiem, czy wiem o zachowaniu dzikich kotów więcej od Ciebie, wątpię
Ale...
We wrześniu zeszłego roku złapałam do sterylizacji kotkę oraz sześć jej maluchów. Kotka była wolnożyjąca, miała karmicielkę, która jednak ze względu na podeszły wiek wyniosła się zimę do córki. Wiek kotki około 3-4 lata.
Kotka była jeszcze mleczna, więc zawiozłam ją do Koterii i szczerze powiedziawszy przestałam się na dłużej niż interesować. Wiedziałam, że musi posiedzieć dłużej, bo trzeba przed sterylizacją zatrzymać laktację. Kiedy zadzwoniłam, żeby dowiedzieć, czy kotka jest już do zabrania dowiedziałam się, że kicia jest okropnie chora - zapalenie płuc. Kotka siedziała w Koterii tak ze dwa miesiące, nie leczyła się, w związku z tym wszystkie testy FeLV i FIV były robione (FeLV nawet dwa razy) - ujemne.
W tym czasie kotka oswoiła się, pomimo, że była dręczona podawaniem leków.
Kiedy stwierdzili, że można ją zabrać, była jeszcze zima. Jasna sprawa, że kota po zapaleniu płuc nie można wypuścić, bo się wykończy.
Zabrała ją jakaś Pani, ale po tygodniu musiałam kotkę odebrać. Potem jeszcze kicię doleczyłam na Białobrzeskiej.
Mieszka sobie u mnie, szukam jej domu. Nie widzę, żeby jakoś ciągnęło ją na dwór. Jak było zimno, to na balkon w ogóle nie wychodziła. Wydaje się być zadowolona. Ma maniery kota wolnożyjącego, czyli najbardziej przymila się jak jest micha. Nie znosi utraty kontaktu łapek z ziemią. Do dzieci zdecydowanie się nie nadaje.
Zabrałam też kiedyś kota ze wsi, bo miał galaretę zamiast oka. Myślałam nawet, że ja będzie bardzo nieszczęśliwy, to poszukam mu domu wychodzącego. Ale kot ten wyszedł na balkon dopiero jak zrobiło bardzo ciepło. Wcześniej jak go nawet wystawiałam na balkon, żeby mu zrobić ładne zdjęcia do ogłoszeń, to po krótkim czasie nawiewał do mieszkania.
Moje GumkoMiśki, niestety teraz już tylko w postaci Misia także są z piwnicy zgarnięte jako prawie dorosłe. Sytuacja podobna jak teraz u Ciebie. Koty mają zniknąć i już. Beton.
Co do GumoMiśków z kolei długo myślałam, że lepszy byłby dom wychodzący w bezpiecznej okolicy. Ale jak łatwo się domyślić czegoś takiego, to ze świecą można szukać. Po dwóch latach Misiaczek jest tak samo wycofany jak był na początku. Gumcio bardzo ładnie się oswoił, ale był kotem zdystansowanym. Dlatego tez bardzo długo nie zauważyliśmy, że coś złego z nim się dzieje
Myślę, że musisz dać jej czas. Może się okazać, że przystosuje się życia w mieszkaniu. Gdybyś zabrała ją zimą na pewno szybciej by doceniła ciepły kąt.