
Nie mam pojęcia gdzie założyć ten wątek, więc ryzykuję i piszę tutaj.
Jestem psiarą, członkiem Pogotowia dla Zwierząt SOS Dalmatyńczyki.
7-go października 2010r, podczas spaceru z psem, przyczepił się do niego kot. Szedł za nim aż pod blok. Było zimno, padał deszcz ze śniegiem,
a on zaczął miauczeć i ocierać się o mojego psa. Był zmarznięty, głodny, chudy i brudny.
Chwila zastanowienia i po 3 minutach był już u mnie w domu. Miał wtedy zapalenie uszu, pęcherza, kryształy moczowe i robaki.
Przeszedł badania krwi, moczu i oczywiście kastrację. Wyleczyliśmy go i mieszka z nami do dziś.
Tylko, że ja nie znam się na kotach i wydaje mi się, że nie rozumiem jego potrzeb.
Mieszkam w bloku na 4 piętrze i kot nie ma możliwości wychodzenia. Przesiaduje całymi dniami na balkonie i obserwuje co się dzieje dookoła.
I tak przesiadywał, że dwa tygodnie temu spadł

kiedy to zobaczyłam jak przechadza się w najlepsze pod blokiem! Wrócił i jest ze mną znowu. Cały i zdrowy. Ale wydaje mi się, że jest mu źle.
Dlatego postanowiłam kupić mu szelki, powoli przyzwyczaić go do nich, aby za jakiś czas móc zabierać go chociaż na krótkie spacery.
Wiem, że nie będzie łatwo, ale nie wyobrażam sobie jakby mnie ktoś zamknął w mieszkaniu bez możliwości wychodzenia.
Lost (takie dostał ode mnie imię) został oceniony przez weterynarza na około 4-5 lat. Przez te lata życia pewnie swobodnie chodził gdzie tylko chciał,
dlatego nie mam serca ograniczać go tylko do pobytu w mieszkaniu.
Piszę to wszystko bo chciałabym otrzymać jakieś porady od kociarzy, którzy mają pojęcie o tym co potrzeba kotu do szczęścia.
Mam psa i sukę w których towarzystwie mój kocur czuje się bardzo dobrze.
Co mogę jeszcze zrobić, żeby polepszyć jego samopoczucie?
Oto on:


Pozdrawiam, Vilena
