Wieczorem wypuściłam szczury z klatki. I to był mój błąd. Bo usiłowałam spać ze szczurami luzem. Pozostałe sypialniane koty były w szoku, Ziutka nie wiedziała, czy wtulić się we mnie czy monitorować sytuację. Imbir płakał, Ciabatka schowała się pod łóżko

, a Baśka uciekła.
Ratus najpierw wskoczył na łóżko i się przytulał, mrucząc bardzo głośno, potem mu się znudziło i rozpoczął polowanie na moje nogi. A potem z siostrą polowali na siebie na wzajem. Wspinając się po zasłonie pod sufit. Odbijając się od jednej ściany, aby zatrzymać się na przeciwległej. Skacząc po wszystkich i po wszystkim, chodząc po wodzie, bawiąc się granulatem i żarciem. Zamknęłam z powrotem do klatki. Ratus poczuł się strasznie skrzywdzony i płakał jak dziecko. Wyciągnęłam z klatki samego Ratusa, poprzytulałam. Ale znowu mu się znudziło przytulanie i naszła ochota na świrowanie. Znowu zamknęłam w klatce.
A potem niedługo zrobiło się widno i trzeba było wstawać do roboty.
Poranne fotki - Kiore jest śliczna, prawda?
Barankującemu namolnemu Ratusowi zdjęcie jest bardzo trudno zrobić:

I jeszcze pstryknęłam przed wyjściem śliczną Izulę:
