bordo pisze:kocham ludzi karmiących koty (...) moze to starośc a moze głupota, sama nie wiem, ale ręce i majtki mi opadają
Jedno i drugie, mój ukochany Boy pisał:
"Pamiętajcie, drogie dziatki
nie żartować z ojca, matki
bo paraliż postępowy
najmądrzejsze trafia głowy"
Trzymaj majtki, Bordo


Wczoraj lapka pojechala do szptala w Łagiewnikach, mają tam (wstepnie) cztery koty./
Panią i pana ze Srebrzyńskiej bardzo namawiałam na cięcie kotow mieszkających na sąsiednej posesji, odwedzanch przez "opiekunkę" tak raz na miesiąc. Oby dali się przekonać...
Plan na dziś - uzupełnienie statystyki sterylkowej, po pracy sprawdzenie węzła cieplnego przy Krawieckiej - oby przyszedł umówiony pan z administracj, na akcję z policją itp nie mam ani czasu, ani chęci

Aha, i sterylki miejskie - współpracjący z nami karmiciele starają się z nich korzystać, ale... No właśnie, p.Łucja pojechala na działki, wróciła z dwoma kocurkami. W Dogu miała "zalepany" jeden termin sterylkowy. I mimo że to kocury (zabieg trwa kilkanaście minut), mimo że oba chciala zabrać i po zabiegu przechoować u siebie (nie blokowałyby miejsca szpitalnego w lecznicy) - odmówiono jej


To nie jest odosobniony przypadek - wielu karmicieli ma takie problemy. W poprzednich latach, kiedy w naszej dzielnicy na talony ciął Futrzak, zawsze można bylo się jakos dogadać. I nie dlatego, że Futrzak o większa lecznica, wrecz przeciwnie - ale dlateg, że bylo ze strony lecznicy trochę dobrej woli.
W umowie z miastem jest zapis, że lecznica ma wkonać sterylą w ciagu 7 dni od zgłoszenia, tylko t torchę skrzecy - albo kot się nie stawi o umówionej porze, albo przyjdzie ich więcej...
Więc lapiąc w zupełnie przypadkowych ilościach i terminach nawet nie próbuję tam się umawiać...