Jak przyjechałam z pracy, leżała w swoich sikach.

Bardzo jest biedna. Nic na to nie poradzimy, dostaje leki, jedzenie, trzeba mieć nadzieję, choć ja prawie jej nie mam.
Teraz na odmianę coś wesołego. Malutki Puchatek odkrył wczoraj balkon, szalał na nim całe popołudnie, a jak się dziwował na ten świat z góry... Patrzył przez siatkę i kręcił główką: nie-nie-nie!

Wczoraj przyszły wyniki wymazu z uszka, jest jakaś bakteria, teraz czekamy na decyzję lekarza, co Puchatkowi podawać.
Aktualnie maleństwo jest obrabiane w pokoju przez starsze koty, i jest zachwycone. Tylu kolegów! I Zocha!