Ano mam cztery

Stado żyje, młodsza część stada zajmuje
często-gęsto nowo kupione posłanie psa, w wyniku czego pies jak zwykle śpi na podłodze

Jak naładuję aparat, to wstawię obrazujące zdjęcie. Maniunia oczywiście najczęściej śpi mi na twarzy, jak nie na twarzy, to chociaż zajmie większą część poduszki. Antymon śpi w nogach, albo też na głowie. Mówi "nia" albo "mnie" [więc pytam się go "Kogo? - np. nie pogłaskali albo nie wzięli na ręce" a on odpowiada: "Mnie!"

]. Sara w końcu dziś nauczyła się mówić po kociemu, bo zazwyczaj mówi tylko "mama" i "mama"

powiedziała dziś mianowicie bardzo dokładnie i wyraźnie: "Miau!"

Frotka reaguje na swoje imię. Namiętnie otwiera mi w nocy lekko uchylone okno na całą szerokość (osiatkowane, oczywiście) przez co najczęściej marznę. Trzy najmłodsze koty liżą i gryzą psa. Z Maniusią to już w ogóle na całego pies się bawi w gryzienie. Tzn. wygrywa zawsze Maniusia

A tak w ogóle to kupiłam sobie szczury
Najpierw jedną samiczkę, potem drugą. Między nimi jest 2 miesiące różnicy w wieku. Starsza (Miśka

miała nazywać się Lunka, ale i tak na nią cały czas wołam Miśka, niech więc tak zostanie) jest syjamkowatym reksikiem odmiany dumbo

(potem wstawię zdjęcia). Urodziła się 6 lutego 2011. Jest nieco płochliwa, a z racji umaszczenia, nie ma też odpowiedniego barwnika w oczach, co powoduje, że jest kompletnie ślepa (a przynajmniej tak z moich obserwacji wynika). Radzi sobie jednak całkiem nieźle. Nowy teren poznaje w ciągu kilu minut i już zna na pamięć. Zdarza jej się niestety ugryźć, jak się do niej z zaskoczenia zbliży z ręką. Nie lubi brania na ręce (chyba że sama wlezie na kolana i stąd ją dopiero można "przytulić" rękami i przejść się z nią gdzieś dalej). Młodsza - ma gładką sierść, uszka "normalne" i jest bardzo jasno beżowa. Taka kawa z dużą ilością mleka. I jest niesamowitym pieszczochem. Mogłaby cały czas siedzieć mi we włosach albo pod bluzką (w biuście

bądź też na plecach). Jak się jej daje buziaczki to odwzajemnia się lizaniem po twarzy

. Oba szczury, wydaje się, że nie potrzebują wzajemnego towarzystwa. Próbuję je zapoznawać, ale kiepsko to wychodzi (młodsza, jak ją tylko puścić na łóżko, to zaczyna mnie szukać i jak tylko znajdzie, to się wspina na mnie i siedzi tak, starsza natomiast jest chyba strasznie zazdrosna, a poza tym, ma bardziej "olewczy" niż przyjacielski stosunek do młodej i raczej woli zwiedzać niż się zapoznawać). Kilka razy zdarzyło się, że Miśka niby napadła malutką i mała zaczęła piszczeć straszliwie, a jak je rozdzieliłam (do rozlewu krwi nie doszło) to malutka do mnie lazła żeby ją pocieszyć, jak do mamy. Jest strasznie rozczulająca. Nie spotkałam jeszcze nigdy tak kochanego szczurka.
A koty? Początkowo z zaciekawieniem podchodziły do klatek, teraz nawet średnio się interesują czy coś się tam rusza czy nie. Małą to ja trzymam nawet na sobie, jak koty są w tym samym pomieszczeniu, dotąd nie zauważyły że jakiś gryzoń mi siedzi na ramieniu. Nie wiem, może jej nie czują?

Albo traktują jako "nowy koci nabytek"? Miśka natomiast z początku znienacka i bardzo szybko rzucała się na pręty klatki z zębami i pazurami jak tylko któryś kot zbliżył się na niebezpieczną odległość. Koty na szczęście nie odniosły żadnych obrażeń. Malutka (szczur młodszy, znaczy się) W OGÓLE

nie przejęła się obecnością czterech (a właściwie pięciu, bo pies też się liczy) drapieżników zgromadzonych nad jej klatką. Dzisiaj na przykład jak Antymon czy Frotka miały nos tuż przy klatce, Malutka w najlepsze wspięła się po prętach do nich, żeby zobaczyć co to takiego przyszło

Edit: właśnie patrzę, a Miśka mi rozszarpała kawałek puchowej kołdry, z pierza kaczego

cóż...