bo wiecie,różnie bywało,na tyle kotów ile przewinęło się przez dom,to było już chyba wszystko i rzyganka i zasikane kąty i nagłe/niespodziewane wdeptywanie w kupkowe miny,były znajdywane w najmniej odpowiednich miejscach "produkty" pozostające po odkłaczaniu,bywała agresja,bywały stresy,no wiadomo.
Ale z Forestem jest jakoś inaczej.
To podobnie jak w przypadku własnego dziecka i cudzego,niby podobne do w/w "wypadki" sie rozumie,ale jeśli przytrafią sie naszemu własnemu dziecku,to jakoś tak inaczej się je przyjmuje.Podobnie jak w opisie opieki nad ślepaczkami w watku ślepaczków(przepraszam,nie pamiętam autora)że kiedy kot strąci szkalnkę,to mówimy -niegrzeczny kot-a jesli szklankę ze stołu straci kot nie widzący,to myślimy-głupia pańcia,źle postawiła szklankę-.
z Forestem i (w sumie)z nami(wszystkimi domownikami) jest podobnie,śpiącego Forest,gdziekolwiek by leżał,po prostu sie omija i nie przeszkadza,a innym kotom na stole w kuchni mówimy-zejdź stąd-.Pamiętam,jak kiedyś(raz jeden na szczeście)Forest wzorcowo odkłaczył sie na mojej poduszce.Nie powiem aby widok był przyjemny,nie,ale pierwsze co pomyslałam,to to ze przecież jakieś 3-4 dni temu odkłaczał sie na parapecie,czy to nie za czesto?
On po prostu nie jest w stanie niczym już chyba wyprowadzić mnie z równowagi,w końcu talerze da sie dokupić,na zakupy też można pójść jeszcze raz,a poza tym można nie rozstawiać tak bezmyślnie wszystkiego po blatach kuchennych.Moze to i normalne nie jest z mojej strony,ale On jest chyba zadowolony,więc udaję przed znajomymi ze wszystko jest ok. i nie chwalę sie jego wyczynami.
Lubię patrzeć kiedy spokojnie śpi.
Zaraz zawoze Chanel do nowego Domu.
Smutno.