Klatka wyszorowana domestosem, wypłukana jak trzeba, nie śmierdzi chemia.

W przeciwieństwie do mnie...

Tak w ogóle to nie napisałem jeszcze, że Mela sikaniowo robi postępy. Do zaimprowizowanej kuwety się załatwia bez problemów, ale mało tego - jak puszczam ją "na pokoje" to już dwa razy poszła do kuwety Modrzewia, sama do niej weszła (choć kuweta niewiele niższa od niej) i zrobiła co trzeba.
Raz za to udało jej się nalać na wykładzinę... Ale cóż, zdarza się nawet najlepszym. 
Modrzew szczerze zdziwiony, że jeszcze ktoś śmie korzystać z JEGO kuwety. Ale poza zdziwieniem i pomarudzeniem nic się nie działo. Jak raz spotkał Melę w kuwecie to nawet polizał ją po łebku.

Ogólnie relacje międzykocie nie są złe. Modrzew czasem małą ustawia, bo z niego jest bardzo stateczny kot i zabawy mu nie w głowie, więc jak mała go atakuje to Morda szybko i sprawie łapą daje jej do zrozumienia, że on się bawić nie ma zamiaru. Ale to są jedyne zgrzyty, Modrzew coraz częściej liże małą (byle mała go nie dotykała, bo jaśniepan sobie nie życzy i odchodzi z godnością), a wczoraj, jak Melania spała mi na kolanach wskoczył na tapczan i ostro się zdziwił, że ktoś zajął mu miejsce, ale nie zrobił nic, połaził i położył się obok mnie, przytulony do ręki, zero focha.
