
Niestety miałam do czynienia z tym paskudztwem, wirusową białaczką. Dwa lata temu umarła na nią nasza kotka, którą adoptowaliśmy kilka miesięcy wcześniej. Wiem, że to bardzo, bardzo trudna decyzja i trudno uwierzyć, że nic więcej nie można zrobić. Nasza kotka miała transfuzję krwi, podawaliśmy jej interferon, dopóki widzieliśmy, że czuje się w miarę dobrze. Kiedy zaczęła mieć problemy z oddychaniem, widzieliśmy, jak jest jej ciężko chodzić, podjęliśmy decyzję o eutanazji. Można było jeszcze jakiś czas utrzymywać ją przy życiu w takim stanie, ale to byłoby życie w cierpieniu, więc nie widzieliśmy sensu.
Myślę, że nie należy wykluczać eutanazji, jeśli naprawdę nie ma juz szans.
Ech. Co za dziadostwo.