to następnym razem nie będę drzeć tych gazet, tylko wrzucę w całości...
a co u Filusia?
ano powolutku. gilachy z nosa wylatują jak kicha
na szczęście nie ma zatkanego tego nosa całkowicie - może normalnie oddychać.
wydaje mi się, że dzisiaj już i tak wygląda nieco lepiej niż wczoraj. wczoraj to miał oczka zaczerwienione, nosek ciepły i taki ogólnie był cieplusi.
dzisiaj już tak bardziej wyraźniej wygląda. podjadł, popił ciutkę... i nawet powyglądał przez okno.
nasze relacje są póki co niejednoznaczne
Filuś łasi się, barankuje, mruczy... jak go głaszczę, to zaczyna lizać rękę a potem cabas zębami. to chyba tak z emocji, nie ze złości

ciekawe czy on tak zawsze robił, czy mnie pokazuje kto tu rządzi...

fakt jest faktem, że podgryza łobuz.
czasami jestem też zdezorientowana, bo jak mamy sesję miziolenia, to on chodzi i macha ogonem. moja Szejna jak zaczyna machać ogonem, to znak, że jest już moooooooocno wkurzona, więc jak Filuś macha, to ja nie za bardzo wiem co robić. on się przymila, ale ja się zastanawiam czy mi nie walnie z plaskacza
Filuś wywalił dzisiaj brzuchol do myziolenia, ale jak go chciałam dotknąć, to walił łapką. chyba jeszcze nie mamy do siebie na tyle zaufania, żeby tak się spoufalać
to tak w skrócie.
ciekawa jestem jak Filodendron zachowuje się wobec innych kotów. zobaczymy już niedługo
