Po epidemii pp prawie wszystkie koty i te oswojone i te dzikie zostały wysterylizowane. W zeszłym roku miałyśmy spokój i nie było maluchów. Ale życie nie znosi próżni. Ludzi co jakiś czas podrzucają nowe koty. W tym roku pojawiły się dwie nowe kotki, jedna jest w ciąży i podejmujemy którąś już próbę złapania jej, druga natomiast okociła się. Wściekła byłam, gdy się dowiedziałam, bo kotka oswojona, więc nie byłoby problemu z ciachnięciem jej. Niestety działkowicze, mimo że mają do nas telefony, nie zadzwonili. Teraz pytają kiedy zabierzemy kotką z małymi. Koteńka jest oryginalnie umaszczona, jest dymna. Bardzo przyjacielska i proludzka. Małych przed innymi kotami broni jak lwica. Na noc jest zamykana w pomieszczeniu gospodarczym, natomiast w ciągu dnia cała piątka jest wystawiana w kontenerku na trawę. Oczywiście sytuacja jest do zniesienia dla działkowiczów dopóki małe leżą i nie chodzą. Nikt ich natomiast nie będzie pilnował gdy opuszczą swój kontenerek. Pojawiła się nawet propozycja, że zostaną rozdane chętnym działkowiczom

Szukamy zatem tymczasu dla mamusi i czwórki szczurków. Mają ok 14dni, dwa z nich juz widzą, a raczej mają otwarte oczka. Są dwa buraski i dwa czarnuszki. Mińskie działki to nie jest dobre miejsce dla małych kotów. Starsze koty wiedzą już, która działka jest "pozytywnie do nich nastawiona", a na której szaleje wariat z wiatrówką....