Jak zobaczyłam Frytkę w klatce, to wydała mi się jakaś taka za duża. Przedtem udało się złapać wielkiego kocura, który zdemolował klatkę, tzn. porwał tekturkę przyklejoną do zapadki i połamał styropianową tackę, zżerając przy tym całe jedzonko co do ostatniutkiego kawałka. Więc znów byłam przygotowana na jakąś niespodziankę. Dopiero z bliska okazało się, że to nastroszony maluch .
jaaana pisze:Może by domalować Frytce plamkę z drugiej strony noska?
Tylko Frytka jest "niesymetryczna". Jak narazie żadnych telefonów, może wekend przyniesie odmianę. Prosimy o kciuki, bo coś wydaje mi się, że nikt ich za maluchy nie trzyma.
Najlepsze kotki są od Kotiki. Nie mam nic wspólnego z obecną działalnością Fundacji Kotikowo.
Ciotka Fanszeta maluszków nie odwiedza. bo ciotka Fanszeta zamieszkała w piwnicy budynku za kościołem Bożego Ciała(tak twierdzi mój TŻ). Zna ją już całe podwórko, a dzieci mówią dzień dobry A piąta pieczarka, wyprowadzana już przez mamusię na ulicę, nie daje się złapać . Kotika ma racje, kciuki potrzebne